poniedziałek, 12 maja 2008

Związkowcy dają popalić


Związkowcy domagają się gigantycznych podwyżek. Ich żądania mogą rozsadzić kasę państwa w 2009 r. - pisze "Rzeczpospolita".

Jan Guz, przewodniczący OPZZ uzasadnia żądania tym, że w ostatnich latach nie było podwyżek, za to ceny rosły jak szalone. Jego zdaniem w oświacie i edukacji muszą one wynieść około 50 proc. Pozostali pracownicy państwowych urzędów mieliby dostać po około 15 proc. Dziś na nadzwyczajnym posiedzeniu kierownictwo "Solidarności" ustali stanowisko związku w sprawie przyszłorocznego wzrostu płac - informuje "Rzeczpospolita".

Janusz Śniadek, szef "Solidarności", przypomina, że premier Donald Tusk obiecał Polakom do 2012 roku zarobki takie jak w Unii.

Pracodawcy uważają, że 15-proc. wzrost płac to absurd . Według Macieja Krzaka, eksperta Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan. Zakładając, że wzrost gospodarczy wyniesie 5 proc., można oczekiwać podwyżek dla budżetówki w granicach 5 - 8 proc., nie więcej.

Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu, uważa, że oczekiwania związkowców są nierealne głównie z powodu zbyt wysokich kosztów dla budżetu.

Z kolei były minister finansów Mirosław Gronicki na ostudzenie zapędów związkowców przypomina, co się stało na Węgrzech. - Tam podwyżki sięgnęły kilka lat temu 50 proc. i węgierska gospodarka do dziś nie może się pozbierać - mówi Gronicki. "Rz" przypomina, że płacowe żądania związków mogą napędzić inflację i zagrozić budżetowi. Resort finansów zapowiada, że nie zgodzi się na 15-proc. podwyżki dla wszystkich pracowników budżetówki


Źródło: "Rz"

Już niedługo kochani związkowcy, już niedługo, kiedy tylko państwo polskie pod rządami socjalistycznego Lecha Kaczyńskiego i proniemieckiego Donalda Tuska przyjmie Kartę Praw Podstawowych!!!