piątek, 22 sierpnia 2008

Uwaga rodzice!

Po pojawieniu się pogłosek, że niby to urzędnicy miasta Kraków mają zamiar zachęcać "homoseksualnych turystów" do odwiedzania królewskiego miasta, grupka zdrowo myślących krakowian postanowiła zaprotestować przeciwko temu oburzającemu pomysłowi. Oprócz siostry zakonnej pojawiło się kilku rodziców z dziećmi niosąc ze sobą transparenty. Taka akcja nie mogła się spodobać postępowemu psychologowi Zbigniewowi Nęckiemu. Oto co powiedział dla Gazety Krakowskiej:

Jeżeli dziecku wciska się do ręki transparent, z którego niewiele rozumie i każe brać udział w pikiecie, to zwyczajne nadużywa się władzy opiekuńczej. (Źródło: "Gazeta Krakowska", pogrubienie: Lupus)

Chyba konstytucja gwarantuje rodzicom wychowywanie dzieci wedle własnych przekonań religijnych, prawda?! Z drugiej strony dobrze, że profesor Nęcki przestrzega rodziców przed taką samowolą; być może już za niedługo - wedle unijnego prawa - opiekunowie nie będą mogli tak bardzo ingerować w rozwój własnych dzieci, żeby nie pogwałcić ich praw!

Słowacja będzie pilnować euro-cen

Komisja w składzie której znajdzie się m. in. wicepremier i siedmiu ministrów będzie sprawdzać ceny przez rok od czasu przejścia kraju na euro.

- Nie będziemy przeciwni naturalnemu wzrostowi cen, ale będziemy walczyć z każdym objawem spekulacji - cytuje “Rzeczpospolita” słowa ministra słowackiej gospodarki Lubomira Jahnateka.

Jednym ze środków nacisku na sprzedawców, by nie wykorzystywali zmiany waluty do podwyżki cen, ma być czarna lista nieuczciwych firm. Nieuzasadnione podwyżki będą zagrożone karą grzywny i więzienia.

Po ustaleniu przez ministrów finansów Unii Europejskiej kursu korony wobec wspólnej waluty (30,126 korony za euro) telewizja zaczęła nadawać spoty informacyjne, a władze nawet rozdawać Słowakom kalkulatory. Bank centralny zwrócił się też o pomoc m.in. do księży katolickich. - To oni pracują w odległych parafiach, gdzie często mieszkańcy nie mają się do kogo zwrócić z prośbą o informację i wyjaśnienie wątpliwości - mówi rzeczniczka banku Jana Kovacova.

Rząd pracuje też nad posunięciami łagodzącymi ewentualny wzrost cen. Przewidziano m.in. wcześniejszą wypłatę emerytur i zasiłków. Działania te mają uspokoić Słowaków podzielonych w ocenie przyjęcia wspólnej waluty (35 proc. za, 34 proc. przeciw euro, reszta nie ma zdania).


źródło: http://www.hotmoney.pl/artykul/3711/1/slowacja-bedzie-pilnowac-euro-cen.html


Najwyższy czas!

Zakaz zakazem stoi

Władze włoskich miast i miasteczek prześcigają się w wymyślaniu i wprowadzaniu w życie kolejnych zaskakujących turystów zakazów.

Bikini tylko na plaży


I tak na Capri grzywna może nam grozić za noszenie bikini poza plażą, a w położonej w pobliżu Wenecji miejscowości Eraclea zabronione jest budowanie zamków z piasku. Do 500 euro kary mogą zapłacić osoby publicznie okazujące sobie uczucia w miasteczku Eboli w Kampanii.

"Nie" dla koszenia trawy

W leżącym w Toskanii Forte dei Marmi w weekend nie wolno kosić trawy, a w centrum Lukki zabrania się karmienia gołębi. W nocy w parkach Novarry mogą przebywać tylko pojedyncze osoby, lub pary...

Wszystkie zakazy to przejaw działalności burmistrzów, którzy w ten sposób próbują przeciwdziałać przestępczości oraz wymusić na obywatelach odpowiednie zachowanie. Specjalne wytyczne w tej sprawie otrzymali od rządu premiera Silvio Berlusconiego.

Twarde zasady

Jak donoszą włoskie media "lato zakazów" osiągnęło szczyty absurdu.

Władze Vicenzy, w północno-wschodnich Włoszech przyznały, że swoimi decyzjami zbyt daleko ingerują w życie turystów i mieszkańców po tym, jak 33-letni mężczyzna został ukarany grzywną w wysokości 50 euro za czytanie książki w parku. Burmistrz obiecał, że zniesie ten zakaz.

Zbudowanie zamku z piasku w stroju bikini przez 3 osoby, które czytają przy tym książki... to już jakieś 1000 Euro!!!
Lepiej jest zostac w domu :)

www.kapitalizm.org

Unijne przekręty

We wszelkiego rodzaju eurooszustwach najbardziej uzdolnieni są przedstawiciele narodów południowej Europy. Włosi wyspecjalizowali się w wyłudzaniu pieniędzy na wsparcie nieistniejących gajów oliwkowych. Kiedy z Unii płynęły pieniądze na wirtualne uprawy, ziemia leżała ugorem. Dociekliwi śledczy z Brukseli próbowali potwierdzić swoje podejrzenia, szpiegując włoskie terytorium przy pomocy satelitów wywiadowczych. Włochom jednak przez długi czas udawało się obejść i tę kwestię - na pustych polach stawiali makiety drzewek oliwnych.

Szwindle, oszustwa i matactwa

Pomysłów na to, jak nielegalnie wyciągnąć pieniądze z Unii, jest całkiem sporo. Z europejskiego budżetu kradną nie tylko co bardziej obrotni beneficjenci, ale i pracownicy wspólnotowej administracji. Urzędnicze grzechy są dość typowe i znane zazwyczaj z lokalnego podwórka. Rozstrzyganie przetargów po znajomości, kradzieże oraz wyłudzanie emerytur - to najpopularniejsze sposoby na dodatkowe dorobienie sobie do, i tak już przecież wysokiej, unijnej pensji. Oczywiście, nie wszystkie sprawy mają spektakularny charakter. Na co dzień w Unii oszukuje się na niewielką skalę.

Dla całej UE dużym problemem jest chociażby kwestia rybołówstwa. Całkiem spore sumy unijnego euro dosłownie wyciekają z rybackich statków. I to na rozmaite sposoby. Zdarza się, że oszuści pod pozorem zamontowania nowoczesnego silnika łatają dziury w pokładzie. Stary sprzęt instaluje się jako nowy również w przetwórniach ryb. Wszystko pod płaszczykiem unijnych projektów modernizacyjnych.

Unia płaci też rybakom za poławianie ryb poza wodami jej krajów członkowskich. Ma jednak jeden wymóg: to, co wyłowią, muszą sprzedać na wspólnym rynku. I tak przez kolejne trzy lata od uzyskania dotacji. Rybacy notorycznie nie przestrzegają tych zasad, a interes kręci się sprawnie kosztem reszty unijnych podatników.

Polacy też potrafią

W Polsce europejskie się najczęściej z funduszy strukturalnych. Jedno z bardziej powszechnych nadużyć finansowych dotyczy zawyżania faktur. Zdarza się to szczególnie często, jeśli dostawca i beneficjent należą do tej samej firmy, na przykład w holdingu. Sporym problemem jest też naruszanie czasu kwalifikowalności wydatków. Wnioskodawcy fałszują dokumenty albo deklarują koszty, które w rzeczywistości nie zostały przez nich poniesione. Naciąganie Unii na rozmaite nadprogramowe wydatki dotyczy też delegacji służbowych i spotkań niezwiązanych z realizacją projektu. Jeden z obrotnych polskich beneficjentów pieniądze na innowacje przeznaczał na wojaże po Nowej Zelandii oraz Chinach.

(...)

Z archiwum unijnych przekrętów

1. Samorząd miasteczka Chirivel w Hiszpanii zgodnie z przedstawionymi dokumentami miał przeznaczyć 25 tys. dolarów unijnego wsparcia na rozwój tamtejszej turystyki. Do Brukseli nie dotarły jednak informacje, że władze samorządowe rozumieją przez to, między innymi, budowę domu publicznego. Sprawa skończyła się doniesieniem na policję.

2. Do produkcji oliwy z oliwek Unia dopłaca zwykle pokaźne subwencje. Doprowadziło to między innymi do powstania tzw. mafii oliwkowych, które specjalizowały się w wyłudzaniu pieniędzy na ten cel. W największej dotychczasowej aferze tego typu brali udział obywatele Niemiec, Belgii, Holandii, Francji, Portugalii, Włoch i Hiszpanii. Na tureckich statkach do portów tych państw wpłynęło 20 tysięcy ton oleju słonecznikowego. Po wielokrotnym przerobieniu faktur został przemycony do Włoch i Hiszpanii. Tam mniej wartościowy olej został wymieszany z oliwą z oliwek i już jako formalnie pełnowartościowy produkt otrzymał subsydia w wysokości 80 milionów euro.

3. Hiszpańskie spółdzielnie mleczarskie wyrolowały Komisję Europejską na 249 milionów euro. Hiszpanie znacznie przekroczyli kwoty mleczne wyznaczone przez Unię i wprowadzili na rynek 1,2 milionów ton "nielegalnego" mleka. Około 30 małych i dużych spółdzielni mleczarskich w całym kraju wykorzystywało dla utajnienia oszustwa trzy fikcyjne firmy - El Churtal, Lacteos Lemos, Sumlac, stosowało fałszywe faktury i ukryte wprowadzanie nielegalnego mleka do sklepów. Firmy będące jedynie przykrywką dla przeprowadzania tych operacji nie miały żadnego doświadczenia w sektorze mleczarskim, a ich jedyna działalność polegała na wystawianiu faktur swoim klientom w zamian za prowizje. Wśród firm mleczarskich, które dopuściły się największych oszustw, znajdują się Puleva, Leche Pascual, Capsa, Comercial Lactea de la Selva, Clesa, Sociedad Nuestra Senora de Alcantarilla. Śledztwo trwa, ale Unia po jego zakończeniu zapewne nałoży na Hiszpanię kary za ukrywanie nadprodukcji mleka.

4. Polscy cwaniacy również dobrze radzą sobie z wyciąganie pieniędzy z brukselskiego skarbca. Unia, która chciała zachęcić rybaków do modernizacji ich floty, płaciła za złomowanie starych kutrów. Od pół do trzech milionów złotych za sztukę. Kwota miała zależeć od wieku kutra i czasu, przez jaki był eksploatowany przez aktualnego właściciela. Bardziej przedsiębiorczy obywatele sprowadzili stare rzęchy aż z Korei. Urzędnikom rozdzielającym dotacje nie zawsze przeszkadzało to, że kuter nigdy nie łowił na polskim morzu.

www.kapitalizm.org

środa, 20 sierpnia 2008

Następcy Bonda mogą już być gejami

Rewolucja obyczajowa w brytyjskim wywiadzie. Słynny MI5 chce masowo werbować homoseksualistów. Do niedawna było to surowo zakazane

Ciekawe, co powiedziałby na to Ian Fleming, twórca postaci supermęskiego agenta 007. Nawet wywiad nie może oprzeć się wymogom politycznej poprawności królującej w rządzonej przez lewicę Wielkiej Brytanii.

Jak donosi brytyjska prasa, MI5 został objęty specjalnym programem „Pracodawca przyjazny gejom”. Jego wdrażaniem zajmą się eksperci z homoseksualnej organizacji Stonewall (odpowiednik polskiej Kampanii przeciw Homofobii).

Program będzie polegał na wspieraniu pracujących już w wywiadzie homoseksualistów. Ma między innymi spowodować, by „lepiej czuli się w pracy" [Ciekawe, co trzeba będzie zrobić, żeby lepiej czuli się w pracy??? - przypis: Lupus] i nie wahali się ujawnić swojej orientacji seksualnej przed kolegami.
– To prawda. MI5 będzie wprowadzał w życie nasz program. Pomożemy mu się zmienić – powiedział „Rz” przedstawiciel organizacji.

Przede wszystkim jednak wywiad, zgodnie ze wskazówkami doradców ze Stonewall, zamierza skierować specjalne oferty pracy do homoseksualistów. Dzięki temu – jak podkreślają pomysłodawcy projektu – personel służb specjalnych będzie odzwierciedlał różnorodność dzisiejszego brytyjskiego społeczeństwa (zatrudniani są też muzułmanie i Azjaci).

Wywiad brytyjski został objęty programem „Pracodawca przyjazny gejom”

Jak podkreśla dziennik „Financial Times”, odzwierciedla to wielkie zmiany w mentalności brytyjskiego establishmentu, które dokonały się za czasów rządów lewicy. Homoseksualiści do początku lat 90. – czyli ćwierć wieku po tym, gdy w 1967 roku współżycie seksualne dwóch mężczyzn zostało wykreślone z brytyjskiej listy przestępstw – nie mogli służyć w wywiadzie ani w dyplomacji.

W przypadku dyplomatów, na przykład ambasadorów, obawiano się, że ich homoseksualizm mógłby wywołać konflikty z krajami, w których jest on nadal zakazany. W przypadku agentów wywiadu brano pod uwagę fakt, że homoseksualistów łatwo jest szantażować – co mogłyby wykorzystać obce służby.

Jako przykład podawano słynną sowiecką siatkę szpiegowską Cambridge działającą w brytyjskim wywiadzie w czasie wojny i w latach 50., której dwóch przywódców było homoseksualistami.

Współpraca Stonewall z brytyjskim wywiadem byłaby kiedyś nie do pomyślenia również ze względu na osobę byłej szefowej grupy Anny Manson. Jak pisze „Financial Times”, w latach 70. zasłynęła ona bowiem jako twórczyni planu wysadzenia w powietrze domów ministrów o konserwatywnych poglądach społecznych.


Za: Rzeczpospolita | Piotr Zychowicz 19-08-2008

konserwatyzm.pl

Rotterdam i Amsterdam uznają poligamię

Władze miejskie Rotterdamu i Amsterdamu poinstruowały miejskie urzędy stanu cywilnego o konieczności uznawania poligamicznych małżeństw w przypadkach gdy dotyczy to imigrantów pochodzących z krajów gdzie tego typu związki są prawnie dozwolone.

Jakkolwiek poligamia jest prawnie zabroniona w Holandii, urzędy zostały zmuszone do uznawania związków ("małżeństw") poligamicznych pochodzących np. z Maroka. Do tej pory stosowana była praktyka zapisywania w księgach miejskich informacji o tzw. nieregularnych małżeństwach, choć centralne biuro statystyczne wykreślało tego typu małżeństwa, sądząc iż doszło do pomyłki urzędnika. W wyniku interwencji, zarządy dwóch miast holenderskich poinformowały centralny urząd statystyczny, że nie dochodzi w tego typu przypadkach do żadnej pomyłki. Urząd statystyczny zamierza rozpatrzyć sprawę i ewentualnie zaakceptować zjawisko. "Zbadamy sprawę pod kątem, czy zaistniały trend nie został do tej pory uznany. Jeśli uznamy, że to nastąpiło, naszym obowiązkiem jest wzięcie tego pod uwagę." - powiedział Jan Latten z Centralnego Biura Statystycznego.

Rzecznik prasowy Rotterdamu, T. Verhoeven powiedział, że bigamiczne i poligamiczne związki "są rejestrowane regularnie". Jedynym warunkiem legalności tego typu małżeństwa jest to, by małżonkowie nie mieli obywatelstwa holenderskiego - mówi rzecznik prasowy.

Holandia od wielu lat jest swoistym poligonem walki z tradycyjnymi instytucjami i relacjami społecznymi. Jako pierwszy kraj na świecie, zalegalizowała w 2001 roku tzw. małżeństwa homoseksualne, a w 2005 roku zezwolono na "małżeństwo" Holendra z dwiema kobietami.

www.bibula.com

Szwecja: Rządowa nagroda za majtki z kieszonką na kondomy

Trzech licealistów z Helsingborg zdobyło główną nagrodę programu Ung Företagsamhet, wspierającego w Szwecji przedsiębiorczość wśród młodzieży. Za rewolucję w zakresie bielizny męskiej.

Licealiści z pomocą państwa założyli firmę pod wiele mówiącą nazwą S.T.A.T. (Sooner Than Already There, w wolnym przekładzie - Z.A.N.I.M.). Jak na razie, sprzedała ona 350 par rewolucyjnej bielizny.

Jeden z nastolatków, Nick Larsson, fachowo omawia filozofię przedsiębiorstwa:

Mała pomyłka może mieć wielkie konsekwencje. Ważne jest, by w razie potrzeby prezerwatywa była na podorędziu. Jeśli trzymasz ją w kurtce, staje się praktycznie bezużyteczna.

Ciekawe, czy polscy panowie mają podobne doświadczenia. Można się śmiać, ale w cywilizacji pilota do telewizora ludziom rzeczywiście nic się nie chce. Nawet sięgnąć do kurtki.

Mamy tu więc dwa podstawowe elementy sukcesu w biznesie. Naprawdę oryginalny produkt, oparty na banalnie prostym pomyśle. Budzącym właściwą dobrym pomysłom reakcję "To takie głupie. Czemu ja na to nie wpadłem?"

Oraz precyzyjnie wyznaczoną niszę rynkową - opartą na rozpowszechnionej, ale dotąd nieuświadomionej potrzebie. W dodatku wyznaczoną na podstawie własnych doświadczeń, więc realną, a nie wziętą z powietrza bądź wykutą na siłę - przez dział marketingu wielkiego koncernu.

Michael Simby, wraz z Henrikiem Giverem wspólnik Nicka, dostrzega w nowatorskich gaciach wielki potencjał. Firma jest o krok od podpisania kontraktu z detalistami, więc po ukończeniu szkoły młodzi biznesmeni planują rozkręcić działalność na poważnie, już bez wsparcia rządu.

Przez rok skupimy się tylko na tym, nie będziemy na razie szli na studia.

Tak więc, pozornie humorystyczna informacja ukazuje sprawy całkiem poważne.

Po pierwsze, w Szwecji najmłodsi biznesmeni z dobrymi pomysłami są wspierani przez państwo - już w szkole. To, w odróżnieniu od dość żałosnego tworu w Polsce, jest prawdziwy "inkubator przedsiębiorczości".

Po drugie, licealiści wykazali się podejściem zadziwiająco poważnym i twórczym. Opracowali nowatorski, choć zabawny, produkt. Zapewnili sobie współpracę dużej organizacji - pięciu kondomów do każdej pary bokserek dostarcza RFSU - Szwedzkie Towarzystwo Edukacji Seksualnej. (Niesamowite. W Szwecji jest taka organizacja.)

Jak na razie, S.T.A.T. oferuje wyłącznie gacie męskie - białe lub czarne. Ale opracowywana jest już wersja damska. Choć jak się w niej zmieści pięć prezerwatyw, nie mamy pojęcia.

A swoją drogą ciekawe - czy w Polsce byłby rynek na taki wynalazek? Raczej wątpliwe. W Polsce wciąż są problemy nawet ze sprzedażą prezerwatyw jako takich.

Magda Hartman
www.pardon.pl