piątek, 22 sierpnia 2008

Uwaga rodzice!

Po pojawieniu się pogłosek, że niby to urzędnicy miasta Kraków mają zamiar zachęcać "homoseksualnych turystów" do odwiedzania królewskiego miasta, grupka zdrowo myślących krakowian postanowiła zaprotestować przeciwko temu oburzającemu pomysłowi. Oprócz siostry zakonnej pojawiło się kilku rodziców z dziećmi niosąc ze sobą transparenty. Taka akcja nie mogła się spodobać postępowemu psychologowi Zbigniewowi Nęckiemu. Oto co powiedział dla Gazety Krakowskiej:

Jeżeli dziecku wciska się do ręki transparent, z którego niewiele rozumie i każe brać udział w pikiecie, to zwyczajne nadużywa się władzy opiekuńczej. (Źródło: "Gazeta Krakowska", pogrubienie: Lupus)

Chyba konstytucja gwarantuje rodzicom wychowywanie dzieci wedle własnych przekonań religijnych, prawda?! Z drugiej strony dobrze, że profesor Nęcki przestrzega rodziców przed taką samowolą; być może już za niedługo - wedle unijnego prawa - opiekunowie nie będą mogli tak bardzo ingerować w rozwój własnych dzieci, żeby nie pogwałcić ich praw!

Słowacja będzie pilnować euro-cen

Komisja w składzie której znajdzie się m. in. wicepremier i siedmiu ministrów będzie sprawdzać ceny przez rok od czasu przejścia kraju na euro.

- Nie będziemy przeciwni naturalnemu wzrostowi cen, ale będziemy walczyć z każdym objawem spekulacji - cytuje “Rzeczpospolita” słowa ministra słowackiej gospodarki Lubomira Jahnateka.

Jednym ze środków nacisku na sprzedawców, by nie wykorzystywali zmiany waluty do podwyżki cen, ma być czarna lista nieuczciwych firm. Nieuzasadnione podwyżki będą zagrożone karą grzywny i więzienia.

Po ustaleniu przez ministrów finansów Unii Europejskiej kursu korony wobec wspólnej waluty (30,126 korony za euro) telewizja zaczęła nadawać spoty informacyjne, a władze nawet rozdawać Słowakom kalkulatory. Bank centralny zwrócił się też o pomoc m.in. do księży katolickich. - To oni pracują w odległych parafiach, gdzie często mieszkańcy nie mają się do kogo zwrócić z prośbą o informację i wyjaśnienie wątpliwości - mówi rzeczniczka banku Jana Kovacova.

Rząd pracuje też nad posunięciami łagodzącymi ewentualny wzrost cen. Przewidziano m.in. wcześniejszą wypłatę emerytur i zasiłków. Działania te mają uspokoić Słowaków podzielonych w ocenie przyjęcia wspólnej waluty (35 proc. za, 34 proc. przeciw euro, reszta nie ma zdania).


źródło: http://www.hotmoney.pl/artykul/3711/1/slowacja-bedzie-pilnowac-euro-cen.html


Najwyższy czas!

Zakaz zakazem stoi

Władze włoskich miast i miasteczek prześcigają się w wymyślaniu i wprowadzaniu w życie kolejnych zaskakujących turystów zakazów.

Bikini tylko na plaży


I tak na Capri grzywna może nam grozić za noszenie bikini poza plażą, a w położonej w pobliżu Wenecji miejscowości Eraclea zabronione jest budowanie zamków z piasku. Do 500 euro kary mogą zapłacić osoby publicznie okazujące sobie uczucia w miasteczku Eboli w Kampanii.

"Nie" dla koszenia trawy

W leżącym w Toskanii Forte dei Marmi w weekend nie wolno kosić trawy, a w centrum Lukki zabrania się karmienia gołębi. W nocy w parkach Novarry mogą przebywać tylko pojedyncze osoby, lub pary...

Wszystkie zakazy to przejaw działalności burmistrzów, którzy w ten sposób próbują przeciwdziałać przestępczości oraz wymusić na obywatelach odpowiednie zachowanie. Specjalne wytyczne w tej sprawie otrzymali od rządu premiera Silvio Berlusconiego.

Twarde zasady

Jak donoszą włoskie media "lato zakazów" osiągnęło szczyty absurdu.

Władze Vicenzy, w północno-wschodnich Włoszech przyznały, że swoimi decyzjami zbyt daleko ingerują w życie turystów i mieszkańców po tym, jak 33-letni mężczyzna został ukarany grzywną w wysokości 50 euro za czytanie książki w parku. Burmistrz obiecał, że zniesie ten zakaz.

Zbudowanie zamku z piasku w stroju bikini przez 3 osoby, które czytają przy tym książki... to już jakieś 1000 Euro!!!
Lepiej jest zostac w domu :)

www.kapitalizm.org

Unijne przekręty

We wszelkiego rodzaju eurooszustwach najbardziej uzdolnieni są przedstawiciele narodów południowej Europy. Włosi wyspecjalizowali się w wyłudzaniu pieniędzy na wsparcie nieistniejących gajów oliwkowych. Kiedy z Unii płynęły pieniądze na wirtualne uprawy, ziemia leżała ugorem. Dociekliwi śledczy z Brukseli próbowali potwierdzić swoje podejrzenia, szpiegując włoskie terytorium przy pomocy satelitów wywiadowczych. Włochom jednak przez długi czas udawało się obejść i tę kwestię - na pustych polach stawiali makiety drzewek oliwnych.

Szwindle, oszustwa i matactwa

Pomysłów na to, jak nielegalnie wyciągnąć pieniądze z Unii, jest całkiem sporo. Z europejskiego budżetu kradną nie tylko co bardziej obrotni beneficjenci, ale i pracownicy wspólnotowej administracji. Urzędnicze grzechy są dość typowe i znane zazwyczaj z lokalnego podwórka. Rozstrzyganie przetargów po znajomości, kradzieże oraz wyłudzanie emerytur - to najpopularniejsze sposoby na dodatkowe dorobienie sobie do, i tak już przecież wysokiej, unijnej pensji. Oczywiście, nie wszystkie sprawy mają spektakularny charakter. Na co dzień w Unii oszukuje się na niewielką skalę.

Dla całej UE dużym problemem jest chociażby kwestia rybołówstwa. Całkiem spore sumy unijnego euro dosłownie wyciekają z rybackich statków. I to na rozmaite sposoby. Zdarza się, że oszuści pod pozorem zamontowania nowoczesnego silnika łatają dziury w pokładzie. Stary sprzęt instaluje się jako nowy również w przetwórniach ryb. Wszystko pod płaszczykiem unijnych projektów modernizacyjnych.

Unia płaci też rybakom za poławianie ryb poza wodami jej krajów członkowskich. Ma jednak jeden wymóg: to, co wyłowią, muszą sprzedać na wspólnym rynku. I tak przez kolejne trzy lata od uzyskania dotacji. Rybacy notorycznie nie przestrzegają tych zasad, a interes kręci się sprawnie kosztem reszty unijnych podatników.

Polacy też potrafią

W Polsce europejskie się najczęściej z funduszy strukturalnych. Jedno z bardziej powszechnych nadużyć finansowych dotyczy zawyżania faktur. Zdarza się to szczególnie często, jeśli dostawca i beneficjent należą do tej samej firmy, na przykład w holdingu. Sporym problemem jest też naruszanie czasu kwalifikowalności wydatków. Wnioskodawcy fałszują dokumenty albo deklarują koszty, które w rzeczywistości nie zostały przez nich poniesione. Naciąganie Unii na rozmaite nadprogramowe wydatki dotyczy też delegacji służbowych i spotkań niezwiązanych z realizacją projektu. Jeden z obrotnych polskich beneficjentów pieniądze na innowacje przeznaczał na wojaże po Nowej Zelandii oraz Chinach.

(...)

Z archiwum unijnych przekrętów

1. Samorząd miasteczka Chirivel w Hiszpanii zgodnie z przedstawionymi dokumentami miał przeznaczyć 25 tys. dolarów unijnego wsparcia na rozwój tamtejszej turystyki. Do Brukseli nie dotarły jednak informacje, że władze samorządowe rozumieją przez to, między innymi, budowę domu publicznego. Sprawa skończyła się doniesieniem na policję.

2. Do produkcji oliwy z oliwek Unia dopłaca zwykle pokaźne subwencje. Doprowadziło to między innymi do powstania tzw. mafii oliwkowych, które specjalizowały się w wyłudzaniu pieniędzy na ten cel. W największej dotychczasowej aferze tego typu brali udział obywatele Niemiec, Belgii, Holandii, Francji, Portugalii, Włoch i Hiszpanii. Na tureckich statkach do portów tych państw wpłynęło 20 tysięcy ton oleju słonecznikowego. Po wielokrotnym przerobieniu faktur został przemycony do Włoch i Hiszpanii. Tam mniej wartościowy olej został wymieszany z oliwą z oliwek i już jako formalnie pełnowartościowy produkt otrzymał subsydia w wysokości 80 milionów euro.

3. Hiszpańskie spółdzielnie mleczarskie wyrolowały Komisję Europejską na 249 milionów euro. Hiszpanie znacznie przekroczyli kwoty mleczne wyznaczone przez Unię i wprowadzili na rynek 1,2 milionów ton "nielegalnego" mleka. Około 30 małych i dużych spółdzielni mleczarskich w całym kraju wykorzystywało dla utajnienia oszustwa trzy fikcyjne firmy - El Churtal, Lacteos Lemos, Sumlac, stosowało fałszywe faktury i ukryte wprowadzanie nielegalnego mleka do sklepów. Firmy będące jedynie przykrywką dla przeprowadzania tych operacji nie miały żadnego doświadczenia w sektorze mleczarskim, a ich jedyna działalność polegała na wystawianiu faktur swoim klientom w zamian za prowizje. Wśród firm mleczarskich, które dopuściły się największych oszustw, znajdują się Puleva, Leche Pascual, Capsa, Comercial Lactea de la Selva, Clesa, Sociedad Nuestra Senora de Alcantarilla. Śledztwo trwa, ale Unia po jego zakończeniu zapewne nałoży na Hiszpanię kary za ukrywanie nadprodukcji mleka.

4. Polscy cwaniacy również dobrze radzą sobie z wyciąganie pieniędzy z brukselskiego skarbca. Unia, która chciała zachęcić rybaków do modernizacji ich floty, płaciła za złomowanie starych kutrów. Od pół do trzech milionów złotych za sztukę. Kwota miała zależeć od wieku kutra i czasu, przez jaki był eksploatowany przez aktualnego właściciela. Bardziej przedsiębiorczy obywatele sprowadzili stare rzęchy aż z Korei. Urzędnikom rozdzielającym dotacje nie zawsze przeszkadzało to, że kuter nigdy nie łowił na polskim morzu.

www.kapitalizm.org

środa, 20 sierpnia 2008

Następcy Bonda mogą już być gejami

Rewolucja obyczajowa w brytyjskim wywiadzie. Słynny MI5 chce masowo werbować homoseksualistów. Do niedawna było to surowo zakazane

Ciekawe, co powiedziałby na to Ian Fleming, twórca postaci supermęskiego agenta 007. Nawet wywiad nie może oprzeć się wymogom politycznej poprawności królującej w rządzonej przez lewicę Wielkiej Brytanii.

Jak donosi brytyjska prasa, MI5 został objęty specjalnym programem „Pracodawca przyjazny gejom”. Jego wdrażaniem zajmą się eksperci z homoseksualnej organizacji Stonewall (odpowiednik polskiej Kampanii przeciw Homofobii).

Program będzie polegał na wspieraniu pracujących już w wywiadzie homoseksualistów. Ma między innymi spowodować, by „lepiej czuli się w pracy" [Ciekawe, co trzeba będzie zrobić, żeby lepiej czuli się w pracy??? - przypis: Lupus] i nie wahali się ujawnić swojej orientacji seksualnej przed kolegami.
– To prawda. MI5 będzie wprowadzał w życie nasz program. Pomożemy mu się zmienić – powiedział „Rz” przedstawiciel organizacji.

Przede wszystkim jednak wywiad, zgodnie ze wskazówkami doradców ze Stonewall, zamierza skierować specjalne oferty pracy do homoseksualistów. Dzięki temu – jak podkreślają pomysłodawcy projektu – personel służb specjalnych będzie odzwierciedlał różnorodność dzisiejszego brytyjskiego społeczeństwa (zatrudniani są też muzułmanie i Azjaci).

Wywiad brytyjski został objęty programem „Pracodawca przyjazny gejom”

Jak podkreśla dziennik „Financial Times”, odzwierciedla to wielkie zmiany w mentalności brytyjskiego establishmentu, które dokonały się za czasów rządów lewicy. Homoseksualiści do początku lat 90. – czyli ćwierć wieku po tym, gdy w 1967 roku współżycie seksualne dwóch mężczyzn zostało wykreślone z brytyjskiej listy przestępstw – nie mogli służyć w wywiadzie ani w dyplomacji.

W przypadku dyplomatów, na przykład ambasadorów, obawiano się, że ich homoseksualizm mógłby wywołać konflikty z krajami, w których jest on nadal zakazany. W przypadku agentów wywiadu brano pod uwagę fakt, że homoseksualistów łatwo jest szantażować – co mogłyby wykorzystać obce służby.

Jako przykład podawano słynną sowiecką siatkę szpiegowską Cambridge działającą w brytyjskim wywiadzie w czasie wojny i w latach 50., której dwóch przywódców było homoseksualistami.

Współpraca Stonewall z brytyjskim wywiadem byłaby kiedyś nie do pomyślenia również ze względu na osobę byłej szefowej grupy Anny Manson. Jak pisze „Financial Times”, w latach 70. zasłynęła ona bowiem jako twórczyni planu wysadzenia w powietrze domów ministrów o konserwatywnych poglądach społecznych.


Za: Rzeczpospolita | Piotr Zychowicz 19-08-2008

konserwatyzm.pl

Rotterdam i Amsterdam uznają poligamię

Władze miejskie Rotterdamu i Amsterdamu poinstruowały miejskie urzędy stanu cywilnego o konieczności uznawania poligamicznych małżeństw w przypadkach gdy dotyczy to imigrantów pochodzących z krajów gdzie tego typu związki są prawnie dozwolone.

Jakkolwiek poligamia jest prawnie zabroniona w Holandii, urzędy zostały zmuszone do uznawania związków ("małżeństw") poligamicznych pochodzących np. z Maroka. Do tej pory stosowana była praktyka zapisywania w księgach miejskich informacji o tzw. nieregularnych małżeństwach, choć centralne biuro statystyczne wykreślało tego typu małżeństwa, sądząc iż doszło do pomyłki urzędnika. W wyniku interwencji, zarządy dwóch miast holenderskich poinformowały centralny urząd statystyczny, że nie dochodzi w tego typu przypadkach do żadnej pomyłki. Urząd statystyczny zamierza rozpatrzyć sprawę i ewentualnie zaakceptować zjawisko. "Zbadamy sprawę pod kątem, czy zaistniały trend nie został do tej pory uznany. Jeśli uznamy, że to nastąpiło, naszym obowiązkiem jest wzięcie tego pod uwagę." - powiedział Jan Latten z Centralnego Biura Statystycznego.

Rzecznik prasowy Rotterdamu, T. Verhoeven powiedział, że bigamiczne i poligamiczne związki "są rejestrowane regularnie". Jedynym warunkiem legalności tego typu małżeństwa jest to, by małżonkowie nie mieli obywatelstwa holenderskiego - mówi rzecznik prasowy.

Holandia od wielu lat jest swoistym poligonem walki z tradycyjnymi instytucjami i relacjami społecznymi. Jako pierwszy kraj na świecie, zalegalizowała w 2001 roku tzw. małżeństwa homoseksualne, a w 2005 roku zezwolono na "małżeństwo" Holendra z dwiema kobietami.

www.bibula.com

Szwecja: Rządowa nagroda za majtki z kieszonką na kondomy

Trzech licealistów z Helsingborg zdobyło główną nagrodę programu Ung Företagsamhet, wspierającego w Szwecji przedsiębiorczość wśród młodzieży. Za rewolucję w zakresie bielizny męskiej.

Licealiści z pomocą państwa założyli firmę pod wiele mówiącą nazwą S.T.A.T. (Sooner Than Already There, w wolnym przekładzie - Z.A.N.I.M.). Jak na razie, sprzedała ona 350 par rewolucyjnej bielizny.

Jeden z nastolatków, Nick Larsson, fachowo omawia filozofię przedsiębiorstwa:

Mała pomyłka może mieć wielkie konsekwencje. Ważne jest, by w razie potrzeby prezerwatywa była na podorędziu. Jeśli trzymasz ją w kurtce, staje się praktycznie bezużyteczna.

Ciekawe, czy polscy panowie mają podobne doświadczenia. Można się śmiać, ale w cywilizacji pilota do telewizora ludziom rzeczywiście nic się nie chce. Nawet sięgnąć do kurtki.

Mamy tu więc dwa podstawowe elementy sukcesu w biznesie. Naprawdę oryginalny produkt, oparty na banalnie prostym pomyśle. Budzącym właściwą dobrym pomysłom reakcję "To takie głupie. Czemu ja na to nie wpadłem?"

Oraz precyzyjnie wyznaczoną niszę rynkową - opartą na rozpowszechnionej, ale dotąd nieuświadomionej potrzebie. W dodatku wyznaczoną na podstawie własnych doświadczeń, więc realną, a nie wziętą z powietrza bądź wykutą na siłę - przez dział marketingu wielkiego koncernu.

Michael Simby, wraz z Henrikiem Giverem wspólnik Nicka, dostrzega w nowatorskich gaciach wielki potencjał. Firma jest o krok od podpisania kontraktu z detalistami, więc po ukończeniu szkoły młodzi biznesmeni planują rozkręcić działalność na poważnie, już bez wsparcia rządu.

Przez rok skupimy się tylko na tym, nie będziemy na razie szli na studia.

Tak więc, pozornie humorystyczna informacja ukazuje sprawy całkiem poważne.

Po pierwsze, w Szwecji najmłodsi biznesmeni z dobrymi pomysłami są wspierani przez państwo - już w szkole. To, w odróżnieniu od dość żałosnego tworu w Polsce, jest prawdziwy "inkubator przedsiębiorczości".

Po drugie, licealiści wykazali się podejściem zadziwiająco poważnym i twórczym. Opracowali nowatorski, choć zabawny, produkt. Zapewnili sobie współpracę dużej organizacji - pięciu kondomów do każdej pary bokserek dostarcza RFSU - Szwedzkie Towarzystwo Edukacji Seksualnej. (Niesamowite. W Szwecji jest taka organizacja.)

Jak na razie, S.T.A.T. oferuje wyłącznie gacie męskie - białe lub czarne. Ale opracowywana jest już wersja damska. Choć jak się w niej zmieści pięć prezerwatyw, nie mamy pojęcia.

A swoją drogą ciekawe - czy w Polsce byłby rynek na taki wynalazek? Raczej wątpliwe. W Polsce wciąż są problemy nawet ze sprzedażą prezerwatyw jako takich.

Magda Hartman
www.pardon.pl

poniedziałek, 18 sierpnia 2008

Kilka mądrych słów...

"Rozpocząć wojenną awanturę, w której w wielkiej liczbie umierają cywile, to rzecz zła i w każdym przypadku nie do przyjęcia, ale wywołać coś takiego właśnie teraz na skraju Europy, w dniu otwarcia olimpiady, jest podwójnie nie do przyjęcia, nawet jeśli chodzi o konflikt, którego korzenie sięgają na setki lat wstecz" - napisał czeski prezydent.

"Pod względem odpowiedzialności za wywołanie wojny rola gruzińskiego prezydenta, rządu i parlamentu jest bezdyskusyjna i ewidentnie fatalna. Odrzucam obłudę, która twierdzi: "to się już stało, nie pytajmy się dlaczego, trzeba znaleźć rozwiązanie" - dodał czeski prezydent.

wp.pl

Dziękujemy Wacławowi Klausowi, że po raz kolejny odważył się powiedzieć PRAWDĘ!

Wacław Klaus o Traktacie Lizbońskim

niedziela, 17 sierpnia 2008

Dzierżyńszczyzna w natarciu

Bardzo ciekawy tekst Piotra Tadeusza Waszkiewicza o współczesnych, polskich komunistach i bezsilności [niechęci] polskiego państwa wobec ich działalności:
Dzierżyńszczyzna w natarciu

Czyli "Lewica bez cenzury"


Wnuk stalinisty, "filozofa" i "racjonalisty" Andrzeja Rusława Nowickiego, a syn "racjonalisty" i astrologa Światosława (co świadczy o Andrzeju Rusławie) Floriana Nowickiego oraz znanej działaczki na rzecz masowych mordów, Wandy, niejaki Michał Nowicki nie jest właściwie osobą godną rozwodzenia się nad nią. Czasem jednak wypada zająć się i tym, czy się zajmować nie wypada zazwyczaj.

Michał Nowicki jest liderem organizacji "Lewica bez Cenzury", noszącej imię Feliksa Edmundowicza Dzierżyńskiego. Grupa ta zrzesza komunistów wszelkiej maści; tak stalinistów, jak trockistów (sami o tym zapewniają). Ich witryna internetowa (1917.pl) wita gości zakazanymi mordami ludzi, którzy mordów nie zakazywali, a wręcz przeciwnie. A dalej dzieją się - jak by to ujął mój przyjaciel z Gdańska na Pomorzu - zwyrolstwa totalne. Pisma klasyków (Marks, Engels, Gramsci, Luksemburg, Lenin, Stalin, Trocki, Zedong, Castro, Guevara), pochwały mordu katyńskiego czy też niusy, w których bolszewia chwali się czynionymi dewastacjami pomników wrogów ludu. Sam Nowicki wzywa do niszczenia pomników "ku czci Wojtyły, Dmowskiego, NSZ, roku 1920, amerykańskich prezydentów", podaje też "przepis" na taką dewastację. Prokuratura działa w sprawie ostatniej dewastacji (pomnik żołnierzy WiN w Lublinie) opieszale; natomiast tow. Nowicki śmieje się z prawa.

Jest to znamienne.

Koszulki z Guevarą, sierpem i młotem albo napisem SSSR (ciekawe swoją drogą, ile osób noszących te koszulki mniema, że widnieją na nich litery CCCP...) na ulicach - zwłaszcza latem - zobaczyć można nierzadko. Za tzw. "salut rzymski" ciąga się ludzi po sądach. Cóż dopiero, gdyby ktoś założył w centrum dużego miasta knajpę "Generalna Gubernia", witającą gości napisem "Arbeit macht frei" tudzież portretami gubernatora Franka i Adolfa Hitlera... Tymczasem w samym Rynku we Wrocławiu działa sobie bez żadnych przeszkód restauracja "PRL", reklamująca się głównie wizerunkiem Włodzimierza Lenina.

Teoretycznie prawo polskie (jeśli mnie pamięć nie myli, art. 256 kodeksu karnego) zabrania propagowania wszystkich totalitaryzmów, praktyka jest jednak odmienna. Apologeci Dzierżyńskiego działają bezkarnie (warto wspomnieć także o "Walczącej Grupie Rewolucyjnej") - proszę zwrócić uwagę: czy ktokolwiek z Czytelników zaobserwował w ostatnich latach jakąkolwiek organizację, która w analogiczny sposób odwoływałaby się do nazizmu? "Gazeta Aborcza" co i rusz wścieka się tymczasem za wspomniany salut rzymski, jako rzekomo ewidentne nawiązanie do Hitlera (co jest bzdurą)...

Problem jest jednak nieco głębszy. "Nasz Dziennik", zupełnie słusznie, podniósł raban wokół tej sprawy. Być może nawet Nowicki dostanie grzywnę (matka zapłaci. Stać ją. Za działalność na rzecz ludobójstwa otrzymała od jakichś wyspiarzy nagrodę w wysokości 100 000 funtów). Po czym podrwi sobie z tego publicznie, może nawet w telewizji? - i paru kabotynów do swoich brygad Feliksa Edmundowicza przyciągnie. Nowoczesne, demokratyczne państwo jest właściwie bezbronne - choćby nawet chciało sobie z komuchami poradzić. Oczywiście, nie grozi nam i jeszcze długo grozić nie będzie, że epigoni Dzierżyńskiego będą uprawiali prawdziwą dzierżyńszczyznę - ale czerwony problem może sobie na poziomie dewastowania pomników, oczerniania ludzi prawych, etc. egzystować i pomalutku narastać.

Śp. gen. Francisco Paulino Hermenegildo Teódulo Franco y Bahamonde Salgado Pardo wiedziałby, jak taki problem rozwiązać.

Piotr Tadeusz Waszkiewicz

http://waszkiewicz.salon24.pl/

prawy.pl


Komentarz: Dodam jeszcze, że "Lewica Bez Cenzury" domaga się usunięcia z konstytucji zapisów potępiających ideologię komunistyczną, ponieważ nie spełnia to "standardów europejskich" [wyznaczonych przez Unie Europejską]. Podobny zapis w swoich konstytucja mają tylko Litwa, Łotwa i Estonia!

Wpadka władz miasta: w jakim kraju mieszkamy?


Kompromitującą pomyłkę popełniły władze Birmingham w Wielkiej Brytanii, które na 720 tys. ulotek promocyjnych zamieściły panoramę Birmingham w USA.

Dwa miasta, ta sama nazwa i 6,5 tys. km odległości między nimi. Birmingham w Wielkiej Brytanii i Birmingham w stanie Alabama w USA. Łatwo się pomylić? Łatwo.

Rada miejska w Birmingham (w Wlk. Brytanii) początkowo nie chciała się przyznać do żenującej gafy, którą opisuje dzisiejszy Daily Mail. - To nie jest błąd. To jest wygenerowana panorama, która ma symbolizować obszar miejski - można było przeczytać w dziwnym oświadczeniu wydanym przez władze.

Ale trudno dyskutować z faktami. Na zdjęciu, pod pięknym napisem ''Dziękujmy Birmingham!'', ewidentnie widać miasto w na południu Stanów Zjednoczonych, a nie w środkowej Anglii. Mieszkańcy od razu dostrzegli to, czego rada miasta nie mogła lub nie chciała zauważyć.

- Odwiedzam Stany regularnie, więc gdy zobaczyłem zdjęcie, od razu wiedziałem, że to jest miasto w USA, a nie nasze - stwierdził 37-letni Jon Cooper.

Druk ulotek zachęcających do recyklingu kosztował 16 tys. funtów. Rzecznik rady w wydanym oświadczeniu przyznał się w imieniu władz do błędu. No, prawie: - Potwierdzamy, że zostało użyte niewłaściwe zdjęcie. Ale tekst jest poprawny, a to głównie chodziło.

gazeta.pl

sobota, 16 sierpnia 2008

Prezydent Kaczyński segreguje narody?!

W przeciwieństwie do hiszpańskich sportowców, którzy zostali okrzyknięci "rasistami", bo rozciągnęli sobie oczy, co niby miało obrażać Azjatów, prezydent Lech Kaczyński naprawdę stosuje niebezpieczną metodę rozumowania:

Oczywiście, że sprawa niepodległości Kosowa jest rozstrzygnięta, tu nie tyle chodzi o meritum, ile o formę i pośpiech (...) Dobrze by tutaj wykazać pewną roztropność.
Nic nie mam przeciwko temu, żeby Albańczycy żyli tak jak chcą, ale to jest kwestia, która może – choć nie musi – uruchomić procesy naprawdę niebezpieczne.

Sytuacja jest wyjątkowa, to jest naruszenie integralności terytorialnej kraju europejskiego. [Wypowiedź na temat wojny w Gruzji]

Każde wsparcie, które jest realnie możliwe, będzie Gruzji udzielone.

To znaczy Albańczycy mogą ogłosić "niepodległość" na terenie Serbii, ale Osetyńcy w Gruzji już nie?!

Brak konsekwencji? Raczej rusofobia - czyli w pewnym stopniu rasizm - rozbiór Serbii tak, bo to sojusznik Rosji, ale Gruzji, to już w żadnym wypadku!!!

A polska racja stanu?! Czy Gruzja i Kosowo wyślą w przypadku zagrożenia ze strony Rosji odziały swoich wojsk?!

czwartek, 14 sierpnia 2008

Śmierć za dwadzieścia pięć euro

Od kilku miesięcy w niemieckich mediach trwa nieustanna kampania mająca zachęcić społeczeństwo do poparcia legalizacji aktywnej eutanazji. Gazety masowo informują, że coraz częściej chorzy w podeszłym wieku głodzą się na śmierć, ponieważ nie mogą skorzystać z legalnej eutanazji. Jednocześnie w księgarniach internetowych dostępna jest wydana w Holandii i przetłumaczona na język niemiecki książka zatytułowana "Droga do humanitarnego samobójstwa" - "podręcznik" dla osób chcących dokonać na sobie eutanazji, autorstwa anestezjologa Pietera Admirala oraz psychiatry Boudewijna Chabota.

Jest to pierwsze niemieckojęzyczne wydanie "podręcznika", w którym holenderscy "lekarze" dokładnie tłumaczą, jak postępować, aby skutecznie i bezkarnie odebrać sobie życie. Ze względu na skandaliczną treść ("poradnik" uczy, jak popełnić samobójstwo), a także liczne protesty niemieckich lekarzy i Kościołów, żaden wydawca w Niemczech nie ośmielił się wydać tej książki, dlatego dokonano tego w Holandii. Od czterech tygodni książka jest dostępna na rynku niemieckim. Jej cena to 25 euro.

W 144-stronicowym "podręczniku" chorzy mogą przeczytać m.in., jak postępować, gdy postanowią odebrać sobie życie na przykład poprzez nieprzyjmowanie posiłków i napojów, opisane w niej są dokładnie środki farmaceutyczne, jakie i w jakich dawkach należy zastosować, aby popełnić samobójstwo, oraz ewentualne skutki uboczne. "Dobrowolna decyzja o nieprzyjmowaniu jedzenia i posiłków może być dla ludzi starych lub chorych jedną z humanitarnych dróg prowadzących do zakończenia ich życia" - czytamy w "podręczniku". Ponadto autorzy instruują, jak należy dokonać samobójstwa i jak pomóc przy eutanazji innych osób, aby uniknąć jakichkolwiek konsekwencji prawnych. Należy przypomnieć, że w Niemczech aktywna eutanazja jest karalna, ale pasywna już nie.

Do najbardziej bulwersujących akapitów książki należą te części, gdzie autorzy instruują przyszłych samobójców oraz ich rodziny, jak przygotować dzień i moment odebrania sobie życia przez chorego pacjenta. "Należy wybrać taki moment samobójstwa, aby osoba upoważniona znajdująca się przy zamierzającym umrzeć mogła uniemożliwić przeprowadzenie wszelkich akcji ratujących życie" - czytamy w książce.

W dalszej części swojego "podręcznika" holenderscy autorzy informują, jakich środków medycznych należy użyć, aby uniknąć pomyłek przy dokonywaniu samobójstw. Pieter Admiral (anestezjolog) i Boudewijn Chabot (psychiatra) uczą, jakich środków nie należy stosować, gdyż cechuje je mała skuteczność. Ostrzegają na przykład przed stosowaniem mieszanki środka usypiającego i tzw. Exit-Bags, czyli "torebek zejścia" (są one wyposażone w elastyczny uchwyt, który ściska szyję, powodując brak powietrza i stopniowe duszenie się chorego), lub przed używaniem do popełnienia samobójstwa węgla drzewnego przeznaczonego do grillowania. Wszystkie opisane wyżej metody - zdaniem autorów "podręcznika" - mogą skończyć się nieudaną śmiercią, a ponadto dodatkowym ryzykiem pozostania przy życiu z uszkodzonym mózgiem.

Prowadzona obecnie przez media kampania propagandowa, mająca na celu oswajanie społeczeństwa z powszechną eutanazją jako czymś naturalnym, przynosi oczekiwane rezultaty. Według najnowszych badań opinii publicznej, zdecydowana większość niemieckich obywateli popiera bowiem prawo do odebrania sobie życia. Zdecydowana większość Niemców nie widzi nic złego w tym, aby skorzystać z pomocy innych osób przy dokonaniu eutanazji. Ta ostatnia - zdaniem ankietowanych - nie powinna być kwalifikowana jako czyn karalny. Aż 58 proc. ankietowanych stwierdziło, że każdy człowiek ma prawo do decyzji o ewentualnym zaprzestaniu przyjmowania posiłków i napojów.

Zgodnie z obowiązującym obecnie w Niemczech prawem, tak zwana aktywna eutanazja jest zakazana (paragraf 216 kodeksu karnego), ale pasywna pozostaje legalna. Lekarz złamie prawo, gdy zrobi choremu zabójczy zastrzyk, ale bez żadnych konsekwencji może mu postawić na stoliku kubek z trucizną, którą to pacjent musi wypić samodzielnie.

W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" dr teologii Urte Bejick z Akademii Ewangelickiej z Baden ostro potępiła próby rozpowszechniania książki, będącej w zasadzie instrukcją do przeprowadzenia eutanazji. Bejick stwierdziła, że ma w tej kwestii takie samo zdanie, jak cały Kościół ewangelicki w Niemczech i zdecydowanie odrzuca jakąkolwiek formę aktywnej pomocy przy samobójstwie. Powiedziała nam, że co prawda w Niemczech bierne uczestniczenie w dokonywaniu eutanazji nie jest karalne, ale to, co opisuje książka holenderskich autorów, w dużej mierze wykracza poza tak zwaną eutanazję pasywną.

- Moim zdaniem, treść książki "Wege zu einem humanen selbstbestimmten Stereben" w dużej części jest niezgodna z niemieckim prawem i powinno to zainteresować niemieckie ograny ścigania - powiedziała nam niemiecka teolog.

Dorothe Goering, pedagog i autor książki "Żyć z godnością", która także zajmuje się w Niemczach tematyką szeroko pojętej eutanazji, wykazuje o wiele mniej krytycyzmu wobec książki holenderskich autorów. Chociaż - jak sama przyznaje - jest przeciwko aktywnej eutanazji, ale - jej zdaniem - obowiązuje w Niemczech wolność słowa i każdy ma prawo publikować dowolne treści, o ile nie są one prawnie zakazane. Goering skrytykowała jedynie tę część książki, w której autorzy instruują, jak mają postąpić pomagający samobójcom, aby uniknąć kłopotów prawnych. - To może być niezgodne z niemieckim prawem - oceniła Dorothe Goering.

Waldemar Maszewski, Hamburg
www.naszdziennik.pl

Brytyjska prasa znalazła "rasizm"!

Mistrzowie świata w koszykówce - Hiszpanie, którzy we wtorek pokonali Chiny w turnieju olimpijskim, zostali oskarżeni o zachowanie antyazjatyckie. Oskarżenie takie wysunęła prasa brytyjska.

W hiszpańskim dzienniku "Marca" można było obejrzeć fotografię koszykarzy z tego kraju, którzy mrużą oczy, upodabniając się do mieszkańców Azji. Brytyjska gazeta "The Daily Telegraph" nazwała takie zachowanie "rasistowskim".

Inna gazeta z Wysp Brytyjskich, "Daily Mirror" uznała zachowanie mistrzów świata za wielką niezręczność, która może nawet pozbawić Madryt szans na otrzymanie praw do organizacji igrzysk olimpijskich w 2016 roku.

Ciekawe, co by było, gdyby chińscy olimpijczycy otworzyli szeroko oczy podczas sesji zdjęciowej? Rasizm???!!! Eee...

Pod tym adresem można zobaczyć tą fotografię "pełną rasizmu".

Widać, że z rasizmem jak z antysemityzmem: jeśli go nie ma, to trzeba go stworzyć!

Informacja za onet.pl

wtorek, 12 sierpnia 2008

UE i samogasnące papierosy


Unia Europejska zamierza wprowadzić na rynek papierosy, które same się gaszą, gdy się ich nie pali. Według informacji niemieckiego dziennika „Die Welt”, najdalej za trzy lata w krajach Unii mają być dostępne tylko takie papierosy. Gazeta powołuje się na źródła w Komisji Europejskiej według których, UE zamierza przeciwdziałać licznym sytuacjom, w których tlące się niedopałki są przyczyną groźnych pożarów.

Komisarz ds. ochrony konsumenta Meglena Kunewa twierdzi, że dzięki wprowadzeniu samogaszących się papierosów uda się rocznie uratować życie nawet dwóch tysięcy osób. [Będzie to Wielki Sukces zjednoczonych socjalistycznych republik europejskich!]

Nowa technologia zakłada umieszczenie w strukturze papierosa dwóch krążków z celulozy, które spowodują jego zgaśnięcie, jeśli nie jest on palony. Nie wpłynie to na smak papierosów. Zdaniem Komisji Europejskiej, koszty wprowadzenia tych innowacji są minimalne, dlatego ceny papierosów powinny pozostać bez zmian.

Europejski Komitet Normalizacyjny [sic!] zamierza rozpocząć wdrażanie nowych procedur już pod koniec sierpnia...

Podatek na hamburgery, samogasnące papierosy... co będzie następne?

tekst pochodzi z serwisu hotmoney.pl

www.kapitalizm.org

Droższe hamburgery we Francji


Francuski rząd rozważa podwyżkę VAT na hamburgery, chipsy, pizzę, słodkie napoje. Wszystko po to, żeby odchudzić społeczeństwo.

Urzędnicy francuskiego ministerstwa finansów oraz zdrowia opracowali specjalny raport w tej sprawie. W środę ujawnił go dziennik "Les Echos". Według autorów raportu wszystkie artykuły spożywcze, które są "zbyt tłuste, słodkie lub słone", powinny stracić prawo do ulgowej 5,5-proc. stawki VAT, z której korzysta żywność. Obłożono by je standardową 19,6-proc. stawką.

Najbardziej ucierpieliby na tym producenci fast foodu i przekąsek - hamburgerów, chipsów itp. Większy podatek zapłaciliby też wytwórcy napojów z wysoką zawartością cukru jak coca-cola czy pepsi. (...)

Francuzi są bowiem coraz grubsi - wprawdzie nad Sekwaną i Loarą problem ten nie jest aż tak poważny jak w USA, gdzie nadwaga jest chorobą społeczną, ale według danych francuskiego ministerstwa zdrowia aż dwie trzecie mężczyzn i połowa kobiet między 35. a 74. rokiem życia waży zbyt dużo. W dodatku lekarze obwiniają "śmieciowe" jedzenie o powodowanie chorób serca oraz raka.

(...)

Takie pomysły pewnie ktoś podchwyci i w Polsce. Producenci różnej maści legalnych towarów będą powoli ograniczani – dystrybucja w szkołach, zakaz reklam. Zresztą oświeceni komentatorzy gazeta.pl czekają na to, dziwią się, że w Polsce tego nie ma, że w Wielkiej Brytanii z tego się wycofano. Każdy przejaw wolnego wyboru musi zostać zlikwidowany, urzędnik ma powiedzieć co jest dobre, a co nie jest dobre.

www.kapitalizm.org

poniedziałek, 11 sierpnia 2008

Owoce w szkole od UE


Komisja Europejska zaproponowała ustanowienie unijnego programu mającego na celu bezpłatne dostarczanie owoców i warzyw uczniom. Zakup i dystrybucja świeżych owoców i warzyw w szkołach będzie opłacana z europejskiego funduszu w wysokości 90 mln EUR rocznie.

Jest to ostatni etap starań Komisji zmierzających do poprawy stanu zdrowia i sposobu odżywiania określony w „Strategii dla Europy w sprawie zagadnień zdrowotnych związanych z odżywianiem, nadwagą i otyłością”. Program „owoce w szkole” ma na celu zachęcanie młodych ludzi do wyrabiania sobie dobrych nawyków żywieniowych, które to, jak wykazują badania, utrzymują się w późniejszych latach życia. Oprócz dostarczania owoców i warzyw, w ramach programu wymagać się będzie od uczestniczących w nim państw członkowskich określenia krajowych strategii uwzględniających inicjatywy edukacyjne i podnoszących poziom świadomości oraz dzielenia się najlepszymi praktykami. W UE na nadwagę cierpi około 22 mln dzieci. Ponad 5 mln z nich cierpi na otyłość, przy czym przewiduje się, że liczba ta będzie rosnąć każdego roku o 400 000. Poprawa sposobu odżywiania może odegrać ważną rolę w zwalczaniu tego problemu. Wniosek Komisji zostanie następnie przesłany do Rady i Parlamentu Europejskiego.

(...)

Wniosek w sprawie programu „owoce w szkole” jest następstwem zobowiązania podjętego w trakcie negocjacji nad reformą wspólnej organizacji rynków owoców i warzyw w czerwcu 2007 r. Od tego czasu Komisja zaangażowała się w szeroko zakrojone konsultacje publiczne i dogłębną ocenę skutków poszczególnych rozwiązań.

(...)

Nie od dziś wiadomo, że urzędnik musi zająć się bydłem, by nie jadło co popadnie. Nie zdziwię się, gdy urzędnicy w Polsce zakupią promowane przez UE banany (z niektórych krajów), nektarynki (również z niektórych krajów). „Darmowe owoce” będą w najbiedniejszych regionach – pewnie także u mnie – na Lubelszczyźnie. Już teraz jest „darmowe mleko” – dla wszystkich. No to tylko czekać darmowych butów. Darmowe buty: http://karbownicki.com/2005/10/05/darmowe-buty/ Oryginał tekstu: http://ec.europa.eu/agriculture/markets/fruitveg/sfs/index_en.htm P.S. Swoją drogą, język sprawozdań z UE coraz bardziej zbliża się do relacji z posiedzeń KC sprzed 20 i więcej lat.

"Wolność i Kapitalizm"


Dziki lokator ponad prawem?


Lublinianka kupiła mieszkanie. Pod sufit zalegały w nim śmieci. Kiedy zabrała się do sprzątania wrócił "dziki lokator". Położył się na podłodze i oświadczył, że nie wyjdzie. Policji pokazał nieważny dowód osobisty z nieaktualnym zameldowaniem. Właścicielka nie ma wstępu do swojego mieszkania. Policja tłumaczy: - Przecież nie możemy od razu wyrzucić go na bruk

Mieszkanie przy ulicy Żmigród 10 Katarzyna Postępska kupiła ponad dwa tygodnie temu. - Dwa pokoje z przestronnym przedpokojem i kuchnią w zabytkowej kamienicy wydawały się trafioną inwestycją. Cena była naprawdę okazyjna - opowiada. Urządzanie lokalu zaczęła od usunięcia stert śmieci, zalegających aż po sufit we wszystkich pomieszczeniach - starych ubrań, gazet, fragmentów mebli

- Wiedzieliśmy, że mieszkanie trzeba będzie oczyścić - zaznacza Postępska. - Ale gdybyśmy mieli świadomość, że to dopiero początek problemów, nigdy nie zdecydowalibyśmy się na jego zakup.

Po kilku dniach nieoczekiwanie zjawił się Ryszard B., dawny lokator, z córką i wnuczką. Starszy człowiek, przez lata mieszkał przy ulicy Żmigród 10. To także on przez lata znosił śmieci. Jak mówią sąsiedzi, od lat już tam nie mieszkał. Miał gdzieś wyjechać. Sterty śmieci zostały. Mężczyzna na początku lat 50 miał zawrzeć umowę najmu dotyczącą lokalu przy ul. Żmigród z urzędem miasta. Jednak obecnie nie ma po niej śladu w archiwach miasta, bo dokumenty są przechowywane przez maksimum dziesięć lat. - A nawet jeżeli kiedyś miasto wydało taki dokument, to ten stosunek prawny uległ zerwaniu. Choćby przez to, że osoba przez długi okres czasu nie mieszkała w lokalu - tłumaczy Artur Cichoń, rzecznik prasowy Zarządu Nieruchomości Komunalnych w Lublinie.

B. nie jest zameldowany w mieszkaniu Postępskiej i nie ma prawa w nim mieszkać.

Wrócił akurat w momencie gdy nowa właścicielka i jej narzeczony byli w trakcie sprzątania.

- Wściekł się i zaczął krzyczeć, że włamaliśmy się i okradliśmy go. Położył się w przedpokoju na podłodze i oświadczył, że nie wyjdzie - relacjonuje nowa włascicielka.

Wezwała policję, lecz funkcjonariusze pozwolili B. zostać w mieszkaniu. Pokazał im stary dowód osobisty z nieaktualnym meldunkiem (przypomnijmy, że "książeczkowe" dowody są już nieważne).

- Powiedział policjantom, że nie miał kiedy wyrobić nowego dowodu - wyjaśnia Magdalena Jędrejek, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Lublinie.

Kiedy mężczyzna zostanie zmuszony do opuszczenia lokalu nie wiadomo.

-Nie mogliśmy go przecież wyrzucić na bruk. Musimy zaczekać na decyzje prokuratury, do której trafiła sprawa - dodaje Jędrejek.

Zajście miało miejsce w ubiegły wtorek. Od tamtej pory ani Postępska, ani nikt z jej rodziny nie może wejść do swojego mieszkania. "Dziki lokator" ich nie wpuszcza...

Tak wygląda tak zwana 'sprawiedliwość społeczna'.

"Wolność i Kapitalizm"

Anglia: Przełomowy proces w sprawie skandalicznej wystawy

Angielskie centrum artystyczne Baltic Centre for Contemporary Art w Gateshead zostało pozwane do sądu z oskarżenia o wywołanie zgorszenia wystawiając rzeźbę chińskiego "artysty" Terence Koh, przedstawiającą Chrystusa z przyprawionym członkiem w stanie wzwodu.

Prace Koha, które cieszą się wielkim wzięciem m.in. w Stanach Zjednoczonych, gdzie sprzedawane są po cenach sięgających kilkudziesięciu tysięcy dolarów, wystawione zostały w Baltic Center przez ponad 4 miesiące, od września 2007 roku do stycznia br. W tym czasie do dyrekcji Galerii wpłynęło wiele zażaleń, a obecnie przed sądem rozpoczął się proces mający być przełomowym w ukaraniu sprawców, jakkolwiek przewidziane prawem kary (Section 5 of the Public Order Act 1986) są symboliczne i wynoszą maksymalnie do 6 miesięcy pozbawienia wolności i 5 tysięcy funtów grzywny.

31-letni Terence Koh, urodzony w Kanadzie i mieszkający w Nowym Jorku "artysta" chińskiego pochodzenia, zdołał zasłynąć innymi pracami o skandalicznym i pornograficznym charakterze, które wystawiane były w najbardziej znanych galeriach świata, jak MuHKA Museum w Austrii, Whitney Museum of American Art w Nowym Jorku, Kunsthalle Zurich w Szwarjcarii, Royal Academy w Londynie, a także Galeria Saatchi i Judith Rotschild Foundation.

Otwarta 2 lipca 2002 roku Galeria Baltic Center, kosztująca 50 milionów funtów, oprócz wyraźnej linii mającej na celu degenenerację społeczeństwa angielskiego, boryka się z finansowymi kłopotami wywołanymi niewyjaśnionymi transakcjami finansowymi dyrekcji.

"Bibuła"

W. Brytania: wściekły atak polityków i mediów na chrześcijańską urzędniczkę

Zwycięstwo chrześcijańskiej urzędniczki stanu cywilnego w procesie, w którym domagała się ona zwolnienia jej z obowiązku uczestniczenia w „ceremoniach ślubnych” par jednopłciowych, rozwścieczyło sekularystów i aktywistów homoseksualnych w mediach i parlamencie brytyjskim. W Izbie Gmin zawiązała się specjalna grupa, która postawiła sobie za cel zlikwidowanie możliwości powoływania się na klauzulę sumienia urzędników państwowych, którzy sprzeciwiają się politycznemu programowi homoseksualnemu – donosi portal LifeSiteNews.com.

Zainicjowany przez Diane Abbott z Partii Pracy ruch chce poprzez naciski na ministrów, doprowadzić do zmiany prawa w taki sposób, aby zmusić urzędników „posiadających arbitralne przekonania religijne do realizowania politycznego programu homoseksualistów. Urzędnicy, którzy się temu nie podporządkują mają tracić posady.

– Istota cywilnych związków partnerskich jest taka, że są one usankcjonowanymi prawnie kontraktami realizowanymi przez państwo. Nie mają one nic wspólnego z religią i dlatego przekonania religijne przeprowadzających je urzędników państwowych są nieistotne – stwierdziła Abbot, komentując postanowienie sądu pracy.

Abbot jest dobrze znana ruchowi pro-life w Wielkiej Brytanii z powodu forsowania kwestii legalizacji aborcji – także w Irlandii Północnej – wbrew opinii większości.

Lillian Ladele wygrała w lipcu sprawę przed sądem pracy. Oskarżyła ona urząd miejski w Islington o prześladowanie i dyskryminację z powodu odmowy prowadzenia „ceremonii ślubnych” par tej samej płci ze względu na przekonania religijne. Grożono jej utratą posady. Wydając wyrok sąd orzekł, że „klimat zastraszenia” narasta wśród urzędników państwowych w Wielkiej Brytanii, którzy w sferze publicznej próbują postępować zgodnie z wartościami chrześcijańskimi. Urzędy coraz częściej przyjmują pro–homoseksualną „politykę poprawności politycznej”.

Sąd uznał, że rada miejska dopuściła się naruszenia godności Ladele i stworzyła w pracy „onieśmielającą, wrogą, upokarzającą i uwłaczającą godności atmosferę”. Rada odwołała się od decyzji sądu.

Lillian Ladele została zaatakowana zajadle nawet przez tzw. media konserwatywne, które nazwały ją „bigotką” a jej przekonania religijne „nietolerancyjnymi”.

Lewicowy „The Guardian” uznał decyzję sądu za „zdumiewającą” i przestrzegł, że będzie to prowadzić do umocnienia się przekonań religijnych pracowników w kwestiach praw homoseksualistów oraz pigułek aborcyjnych.

„The Times” powszechnie uważany za gazetę umiarkowaną i centrystyczną umieścił nagłówek następującej treści: „Lillian, pracowniczka urzędu stanu cywilnego, która jest zaślubiona bigoterii”. W podobnym tonie wyraził się o niej „Spectator”.

„The Telegraph”, gazeta silnie wspierająca torysów stwierdziła, iż wierzenia religijne mogą być jak najbardziej tolerancyjne, i że niezależnie od przekonań osobistych praca urzędnika stanu cywilnego wymaga obecnie przewodniczenia ceremoniom ślubnym par homoseksualnych. Zaznaczyła, również, że kobiecie nie powinny być przyznane specjalne prawa tylko dlatego, że jest chrześcijanką, i że bigoteria zawsze pozostanie bigoterią, niezależnie od tego, czy skrywa się za „spódnicą” Wszechmogącego.

Źródło: LifeSiteNews.com, AS

Za: PiotrSkarga.pl

"Bibuła"

Unia Europejska będzie ścigać UFO

Czy UFO może bezkarnie latać sobie nad Europą? Absolutnie nie! Cypryjski europoseł żąda, by tym palącym problem koniecznie zajęła się Komisja Europejska. I to wszystko na poważnie!
Marias Matsakis już złożył odpowiednią interpelację w tej sprawie. Urzędnicy Komisji Europejskiej nie ukrywają, że to dość niepoważny temat, ale mimo wszystko będą musieli się nim zająć, bo taki mają obowiązek.

"Choć niektóre doniesienia są bardzo podejrzane, to inne, zwłaszcza te przekazane przez pilotów, wyglądają wiarygodnie. A w ostatnich latach przypadki takich widzeń UFO nad Europą idą w tysiące" - mówi TVP Info niezrażony niczym cypryjski eurodeputowany.

www.dziennik.pl

Zobacz luksusowe więzienie z basenem

Pragniesz odpocząć w luksusie, a masz mało pieniędzy? Pojedź do hiszpańskiego... więzienia. Zadrzewione aleje, basen, centrum kultury z mediateką, kilka boisk oraz widok na góry Montserrat - to tylko niektóre z atrakcji, jakie od listopada czekają na skazańców odsiadujących wyrok w katalońskim więzieniu nowej generacji niedaleko miasteczka Sant Joan de Vilatorrada - pisze DZIENNIK.

Dzięki wyjątkowo opiekuńczym wobec kryminalistów przepisom już za kilkanaście lat większość hiszpańskich więzień ma przypominać bardziej domy wczasowe o wysokim standardzie niż kojarzone zazwyczaj z karą pozbawienia wolności baraki. A modelowe rozwiązanie testowane będzie właśnie w zakładzie karnym Lledoners.

Według pomysłu architektów projektujących cały kompleks 750 osadzonych tam przestępców ma... zapomnieć o tym, że żyje w zamknięciu i czuć się tak, jakby mieszkali w niedużej dzielnicy Barcelony czy Madrytu. Osiem betonowych bloków z celami zostanie pomalowanych na kolor ochry i piaskowy - tak żeby nie wyróżniały się na tle okolicznych gór. By umilić skazańcom czas, każdy z bloków wyposażony będzie w patio albo boisko do gry w koszykówkę, przestronną świetlicę, salon fryzjerski, jadalnię i wypożyczalnię filmów i płyt oraz bibliotekę. To jednak tylko jedna część zakładu - tzw. mieszkalna. W części "usługowej", oddzielonej od pierwszej dębową aleją, znajdą się szpital, warsztaty, basen, ogromne boisko do gry w piłkę nożną i miejsce modlitw dla katolików i muzułmanów.

Luksusy, jakie zapewnia skazańcom hiszpańskie ustawodawstwo, ze zrozumiałych powodów nie budzą jednak entuzjazmu zwykłych mieszkańców Półwyspu Iberyjskiego. Większość Hiszpanów uważa, że w momencie gdy ich kraj przeżywa okres najcięższych kłopotów gospodarczych od kilkunastu lat, fanaberią jest budowanie pałaców dla przestępców.

www.dziennik.pl

Unia będzie się domagać równouprawnienia w reklamach

Koniec ze spotami, w których to tylko kobiety zmywają, ścierają kurze lub piorą. Europarlament chce zakazać reklam utrwalających stereotypy płciowe. Lewicowi europosłowie uważają, że każda kobieta, pokazywana w reklamie proszku do prania, musi mieć dla równowagi męskiego partnera wkładającego do pralki brudne ubrania...

Pomysłodawcy napisali już rezolucję w tej sprawie. W dokumencie - do którego dotarła TVP Info - napisano, że w Unii mają powstać specjalne instytucje, pilnujące, by media nie propagowały seksizmu. Dodatkowo urzędnicy mieliby obowiązek przeprowadzania kampanii reklamowych opowiadających o zaletach równouprawnienia. Europarlament ma zająć się rezolucją już we wrześniu.

Nie wiadomo, jak będą traktowane męskie reklamy piwa, w których nie występują kobiety. Nie wiadomo też, co stanie się z kontraktami reklamowymi znanych aktorek, które promują detergenty. Być może trzeba będzie zmieniać scenariusze spotów i dokręcać sceny z mężczyznami.

Inicjatywa podoba się profesor Magdalenie Środzie, minister do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn w rządzie Marka Belki. Jej zdaniem, Polska jest przykładem kraju, w którym reklamodawcy chętnie wykorzystują stereotypy płciowe.

"Tak samo jak banków nie reklamują dziś Żydzi, a patelni Cyganie, tak i kobiety nie są niezbędne do reklamy proszków do prania. My sami oburzamy się, gdy ktoś chipsy reklamuje wizerunkiem papieża, a nie potrafimy zrozumieć, że równie obraźliwe jest wykorzystywanie stereotypów płciowych" - powiedziała w rozmowie z serwisem TVP Info prof. Środa.

www.dziennik.pl

niedziela, 10 sierpnia 2008

MF: 31 lipca został ustanowiony Dniem Skarbowości

Minister Finansów Jacek Rostowski ustanowił 31 lipca “Dniem Skarbowości” w Polsce. MF poinformowało, że rozpoczęły się prace nad ustanowieniem symbolu oraz sztandaru, wspólnego dla całej administracji skarbowej.

Jak tłumaczy MF, wprowadzenie “Dnia Skarbowości” ma na celu, przede wszystkim, zintegrowanie środowiska administracji skarbowej i budowanie wspólnej tożsamości tej grupy zawodowej.

Wyjaśniając wybór daty dla “Dnia Skarbowości”, resort poinformował, że 31 lipca 1919 roku, gdy tworzyła się nowa państwowość II Rzeczpospolitej, uchwalona została ustawa wprowadzająca w Polsce trójstopniowy model organizacji administracji skarbowej. Była ona pierwowzorem funkcjonującego obecnie aparatu skarbowego.

MF podało, że w 2009 roku przypada 90 rocznica powstania polskiej administracji skarbowej. Dlatego od przyszłego roku, “Dzień Skarbowości” będzie uroczyście obchodzony przez wszystkie jednostki skarbowości z całej Polski.

Z okazji dzisiejszego “Dnia Skarbowości”, Minister Finansów, w liście skierowanym do pracowników administracji skarbowej napisał, że pracownicy aparatu skarbowego są “najistotniejszym elementem tej administracji”.

Podziękował też za zaangażowanie, dzięki któremu “administracja skarbowa staje się sprawniejsza i bardziej efektywna, a także coraz lepiej postrzegana przez podatników”.

www.nczas.com

Pierwszy w Polsce "ślub" lesbijek

Tego jeszcze w naszym kraju nie było. Dwie kobiety wzięły ślub. Najpierw lesbijki połączył węzłem małżeńskim prezbiter Reformowanego Kościoła Katolickiego, a potem była ceremonia humanistyczna. Obie panie żyją ze sobą już wiele lat. "Chciałyśmy pokazać przez nasz ślub, że jesteśmy rodziną" - twierdzi jedna z nich.

"Pierwsze małżeństwo homo to dwie wierzące humanistki" - donosi racjonalista.pl. Obie kobiety założyły sobie obrączki, wygłosiły przysięgę małżeńską, a potem pokroiły tort weselny. Zupełnie jak wtedy, gdy ślub biorą kobieta i mężczyzna.

Była też religijna ceremonia, choć nie było księdza. Poprowadził ją prezbiter Reformowanego Kościoła Katolickiego [To taka sekta aktywnie działająca np. w Niemczech; w Polsce coś podobnego założył znany pederasta Szymon Niemiec - przypis: Lupus] - związku wyznaniowego, który nie tylko udziela ślubów osobom tej samej płci, ale również dopuszcza kobiety do funkcji kapłańskich.

W trakcie uroczystości mowę wygłosiła jedna z pań biorących ślub. "Od początku naszego związku dążyłyśmy do sformalizowania naszej relacji, do ukazania poprzez nasz ślub, iż jesteśmy rodziną. Pragnęłyśmy podkreślić poprzez ślub przełom, jaki w naszym życiu nastąpił, gdy postanowiłyśmy być razem. Jest to bardzo istotna zmiana w naszym życiu, i zależy nam, aby przekazać to innym, aby postrzegano nas w kategoriach rodziny a nie tylko – jak wcześniej – oddzielnych osób. Ślub humanistyczny, poprzedzony kościelnym, dał nam dzisiaj taką możliwość. Naszą wolą jest, by traktowano nas jak każde inne małżeństwo. Przez ślub pragniemy z mocą to podkreślić" - mówiła.

Pierwszy w Polsce ślub lesbijek odbył się w sobotę w Warszawie.

www.dziennik.pl