poniedziałek, 11 sierpnia 2008

Dziki lokator ponad prawem?


Lublinianka kupiła mieszkanie. Pod sufit zalegały w nim śmieci. Kiedy zabrała się do sprzątania wrócił "dziki lokator". Położył się na podłodze i oświadczył, że nie wyjdzie. Policji pokazał nieważny dowód osobisty z nieaktualnym zameldowaniem. Właścicielka nie ma wstępu do swojego mieszkania. Policja tłumaczy: - Przecież nie możemy od razu wyrzucić go na bruk

Mieszkanie przy ulicy Żmigród 10 Katarzyna Postępska kupiła ponad dwa tygodnie temu. - Dwa pokoje z przestronnym przedpokojem i kuchnią w zabytkowej kamienicy wydawały się trafioną inwestycją. Cena była naprawdę okazyjna - opowiada. Urządzanie lokalu zaczęła od usunięcia stert śmieci, zalegających aż po sufit we wszystkich pomieszczeniach - starych ubrań, gazet, fragmentów mebli

- Wiedzieliśmy, że mieszkanie trzeba będzie oczyścić - zaznacza Postępska. - Ale gdybyśmy mieli świadomość, że to dopiero początek problemów, nigdy nie zdecydowalibyśmy się na jego zakup.

Po kilku dniach nieoczekiwanie zjawił się Ryszard B., dawny lokator, z córką i wnuczką. Starszy człowiek, przez lata mieszkał przy ulicy Żmigród 10. To także on przez lata znosił śmieci. Jak mówią sąsiedzi, od lat już tam nie mieszkał. Miał gdzieś wyjechać. Sterty śmieci zostały. Mężczyzna na początku lat 50 miał zawrzeć umowę najmu dotyczącą lokalu przy ul. Żmigród z urzędem miasta. Jednak obecnie nie ma po niej śladu w archiwach miasta, bo dokumenty są przechowywane przez maksimum dziesięć lat. - A nawet jeżeli kiedyś miasto wydało taki dokument, to ten stosunek prawny uległ zerwaniu. Choćby przez to, że osoba przez długi okres czasu nie mieszkała w lokalu - tłumaczy Artur Cichoń, rzecznik prasowy Zarządu Nieruchomości Komunalnych w Lublinie.

B. nie jest zameldowany w mieszkaniu Postępskiej i nie ma prawa w nim mieszkać.

Wrócił akurat w momencie gdy nowa właścicielka i jej narzeczony byli w trakcie sprzątania.

- Wściekł się i zaczął krzyczeć, że włamaliśmy się i okradliśmy go. Położył się w przedpokoju na podłodze i oświadczył, że nie wyjdzie - relacjonuje nowa włascicielka.

Wezwała policję, lecz funkcjonariusze pozwolili B. zostać w mieszkaniu. Pokazał im stary dowód osobisty z nieaktualnym meldunkiem (przypomnijmy, że "książeczkowe" dowody są już nieważne).

- Powiedział policjantom, że nie miał kiedy wyrobić nowego dowodu - wyjaśnia Magdalena Jędrejek, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Lublinie.

Kiedy mężczyzna zostanie zmuszony do opuszczenia lokalu nie wiadomo.

-Nie mogliśmy go przecież wyrzucić na bruk. Musimy zaczekać na decyzje prokuratury, do której trafiła sprawa - dodaje Jędrejek.

Zajście miało miejsce w ubiegły wtorek. Od tamtej pory ani Postępska, ani nikt z jej rodziny nie może wejść do swojego mieszkania. "Dziki lokator" ich nie wpuszcza...

Tak wygląda tak zwana 'sprawiedliwość społeczna'.

"Wolność i Kapitalizm"