poniedziałek, 30 czerwca 2008

Jest unijnie!

Po 2011 r. pacjenci mogą już nie znaleźć w aptekach takich preparatów, jak raphacholin, persen, tussipect czy cardiol c. W ich składzie znajdują się bowiem niewielkie domieszki kofeiny, mentolu, propolisu czy kamfory, co dyskwalifikuje je jako "tradycyjne roślinne produkty lecznicze" w rozumieniu unijnej dyrektywy. Producenci leków, które zawierają choćby śladowe ilości syntetycznych dodatków, zgodnie z aktualnymi przepisami uzyskają prawo ich sprzedaży tylko do 2011 r. (po wcześniejszej rejestracji zgodnie z normami UE). Potem będą musieli wycofać je z rynku lub zarejestrować ponownie jako preparaty czysto chemiczne, co dla większości z nich jest barierą nie do przejścia ze względu na koszty i brak odpowiednich dokumentów. Jest jeszcze szansa, że Komisja Europejska rozszerzy dyrektywę dotyczącą produktów roślinnych o leki zawierające w składzie syntetyczne i półsyntetyczne dodatki. Polska musi jednak do 10 sierpnia złożyć w tej sprawie protest.

Niestrudzonym tropicielem absurdów UE jest profesor Mirosław Piotrowski, poseł do Parlamentu Europejskiego. Od 2006 roku ogłasza konkurs na "genialne" pomysły eurosocjalbiurokratów:

A oto niektóre z nich:

• dyrektywa uznająca ślimaka za rybę śródlądową

• rezolucja Parlamentu Europejskiego w sprawie zaostrzenia przepisów
dotyczących powiększania biustu


• dyrektywa nakazująca zwiększenie odległości kaloryfera od ściany z 4 na 6 cm

• unijny przepis dotyczący prowadzenia dokumentacji wymaganej podczas zmywania naczyń w placówkach żywienia zbiorowego, określający konieczność prowadzenia na specjalnym druku adnotacji o temperaturze wody, godziny mycia naczyń, czym i co się myło

• Regulacja Komisji Europejskiej zakazująca gotowania dotowanego mleka

• dyrektywy unijne dotyczące regulacji w sprawie hodowli kur, w których

określono m.in. podstawowe wymogi dla produkcji jaj konsumpcyjnych na wolnym wybiegu, a także szczegółowo wyliczano parametry wyposażenia każdej klatki
• określenie wymogów dla bacówek „ bacówki w glazurze – górale, którzy je

wytwarzają powinni zadbać o higienę. Ich placówki muszą mieć umywalnie z ciepłą i zimną wodą, WC, ściany pokryte glazurą i siatki przeciw owadom oknach”
• marmoladę można wytwarzać tylko z owoców cytrusowych

• konieczność posiadanie zaświadczenia o posiadaniu umiejętności wspinania się na drzewa.

• wymóg zlikwidowania kantów między ścianami a podłogą w szkolnych kuchniach

• zalecenie, by od 2010 r. zmniejszyć liczbę śmiertelnych wypadków o połowę

• truskawki powinny mieć kształt owalny.

• jabłka powinny mieć średnicę co najmniej 55 mm

• UE zamierza wprowadzić zakaz reklamy słodyczy i zabawek

• Komisja Europejska ustala jak jasno powinny świecić światła drogowe

• Komisja Europejska ustala wielkość butelek, w których są sprzedawane alkohole

• tylko Hiszpanie i Portugalczycy mogą używać nazwy porto i sherry.

• Unia uznała, że końskie mięso jest jadalne i zabroniła używania leków dla koni,

gdyż mogą one być szkodliwe dla konsumentów

• Od 2020 roku nakaz instalacji miernika oszczędzania energii elektrycznej w każdym domu i kary za jego brak

• Unia chce wydać 55 milionów euro, aby zachęcić ludzi do kupowania kwiatów ciętych i doniczkowych.

• Ministerstwo Obrony Wielkiej Brytanii zapłaci milionowe kary za nisko latające odrzutowce wojskowe.

• Unia chce zakazać sprzedaży mleka sojowego, ponieważ etykieta z napisem mleko utrudnia odróżnienie mleka sojowego od mleka od krowy

• wzrosną ceny chleba, bo Unia zakaże produkcji bochenków o standardowych wymiarach.

• pielęgniarkom nie wolno nosić pasków z klamerkam

• Brytyjczycy muszą wymienić trzybolcowe wtyczki na kontynentalne - dwubolcowe.

• Komisja zakazała sprzedaży krzywych bananów

• Do fermentacji whisky zakazano używania dębowych beczek i przechowywania ich na klepisku

• Brytyjczycy nie będą mogli suszyć i patroszyć indyków w tradycyjny sposób.

• Komisja chce, żeby wszyscy Europejczycy czytali przy śniadaniu

• strażacy będą zmuszeni do zmiany obecnego kroju mundurów.

• z Europy znikną krzywe ogórki. Unia zachęca do stosowania inżynierii
genetycznej, by ogórki były proste.


• Unia zabroni sprzedaży aromatyzowanych chrupek.

• Unia ustali grubość i średnicę pizzy

• wkrótce gin będzie sprzedawany wyłącznie w okrągłych butelkach.

• choinki świąteczne powinny mieć symetrycznie ułożone gałązki, regularnie
rozmieszczone igły i identyczny kolor


• w czasie pracy na pokładzie statku rybacy muszą nosić siatki na włosy.

• każda załoga statku rybackiego musi mieć co najmniej 200 prezerwatyw, by zapewnić rybakom bezpieczny seks

• Unia zakazuje sprzedaży domowych dżemów, wypieków i świeżych jaj podczas świąt i imprez dobroczynnych

• Z ulic znikną motorowery o mocy silnika powyżej 100 bhp (74 kw.)

• Za sprzedaż papierosów na sztuki w pubie czy restauracji grozi wysoka grzywna.

• Unijne prawo określa jak głośno mogą pracować kosiarki do trawy.

• Marchewka to owoc.

Socjalizm bohatersko zwalcza problemy, które sam stworzył.

MagdaF.

Niezaproszenie na urodziny to dyskryminacja

Władze pewnej szwedzkiej szkoły zarzuciły ośmioletniemu chłopcu łamanie praw innych dzieci, ponieważ ten nie zaprosił na swoje przyjęcie urodzinowe dwóch kolegów z klasy - powiadomił internetowy serwis BBC.

Jeden z uczniów szkoły podstawowej w Lund na południu Szwecji postanowił rozdać zaproszenia na swoje urodziny w trakcie szkolnych zajęć. Gdy nauczyciel spostrzegł, że dwóch chłopców zostało pominiętych, skonfiskował wszystkie zaproszenia.

Władze placówki argumentują, że ich obowiązkiem jest dbanie o to, aby nikt nie był dyskryminowany, gdy zaproszenia są rozdawane na terenie szkoły. Natomiast ojciec ośmiolatka powiadomił o zajściu rzecznika praw obywatelskich. Jak wyjaśnił, jego syn nie zaprosił na przyjęcie dwojga dzieci, ponieważ jedno z nich wcześniej nie zaprosiło go na własne urodziny, natomiast z drugim się pokłócił.

Źródło: Najwyższy czas!

niedziela, 29 czerwca 2008

Senat w Rumunii: Połowa wiadomości w mediach ma być pozytywna

Śmieszne, ale prawdziwe. Parlamentarzyści rumuńscy jednogłośnie uznali, że dobre i złe informacje powinny pojawiać się w mediach w tych samych proporcjach. Podobno nadmiar pesymizmu szkodzi.

Nowe prawo ma obowiązywać wszystkich nadawców w Rumunii. Wszyscy senatorowie zagłosowali w środę za ustawą o równouprawnieniu dobrych i złych wiadomości. - Radiowe i telewizyjne programy informacyjne będą zawierać w równych proporcjach wiadomości dotyczące pozytywnych i negatywnych tematów - napisano w ustawie, którą teraz musi podpisać prezydent Trajan Basesu.

Na ten niezwykle radosny pomysł wpadło dwóch senatorów: jeden z rządzącej Partii Narodowo-Liberalnej, drugi z prawicowej partii Wielka Rumunia. Panowie wspólnie zwrócili uwagę na nieodwracalne szkody, jakie w zdrowiu i życiu ludzi czynią złe wiadomości.

Cel ustawy jest jasno określony: - Ogólna poprawa atmosfery w kraju oraz danie obywatelom szansy na zrównoważone spojrzenie na życie codzienne, mentalnie i emocjonalnie.

Decyzja, które wiadomości są ''pozytywne'', a które ''negatywne'' pozostawałaby w gestii Rady ds. Radia i Telewizji. Sama Rada jest trochę mniej zachwycona nowymi uprawnieniami. Również środowisko dziennikarzy wyraża nadzieję, że ustawa jednak nie wejdzie w życie.

- Informacja to informacja. Nie jest ani pozytywna, ani negatywna. Jest po prostu odbiciem rzeczywistości - powiedział agencji Mediafax przewodniczący Rady, Rasvan Popescu. - Nie sądzę, aby wprowadzenie takiego ilościowego kryterium zadziałało. Nie można zaprogramować wydarzeń, tak samo jak nie można zaprogramować umysłów - dodał.

Gazeta.pl

Pomysły, jak za komuny...

Rząd się miesza do studiów


Od czerwca uczelnie mogą prowadzić przez internet maksymalnie 60 proc. zajęć. 40 proc. godzin dydaktycznych będzie musiało odbyć się na terenie szkoły. Decyzja rządu oznacza koniec zdobywających do niedawna coraz większą popularność pełnych studiów on-line.

Maksymalnie 60 proc. ogólnej liczby godzin zajęć dydaktycznych określonych w standardach kształcenia, z wyłączeniem zajęć praktycznych i laboratoryjnych, może odbywać się z wykorzystaniem metod i technik kształcenia na odległość. Tak wynika z wchodzącego dziś w życie rozporządzenia ministra nauki i szkolnictwa wyższego w sprawie warunków, jakie muszą być spełnione, aby zajęcia dydaktyczne na studiach mogły być prowadzone z wykorzystaniem metod i technik kształcenia na odległość.

- W ten sposób rząd zrównał w prawach wszystkie uczelnie, ale jednocześnie uniemożliwił prowadzenie pełnych studiów on-line - mówi Marcin Dąbrowski, prezes Stowarzyszenia E-learningu Akademickiego (SEA). Do tej pory w świecie wirtualnym mogło odbywać się 80 proc. zajęć w uczelniach posiadających prawo nadawania stopnia doktora habilitowanego, 60 proc. w szkołach mających prawo do doktoryzowania i 40 proc. w pozostałych. Dotychczas tylko renomowane uczelnie mogły więc prowadzić studia on-line. Studenci przyjeżdżali do szkoły tylko na egzaminy i konsultacje. Pozostałe szkoły w swojej siedzibie musiały zorganizować od 40 do 60 proc. zajęć. Od dziś jednak wszystkie szkoły wyższe mające w swojej ofercie studia przez internet, muszą zorganizować 40 proc. zajęć na uczelni.

Nowelizacja może doprowadzić do takiego zmniejszenia liczby zajęć prowadzonych na odległość, że e-studia przestaną być atrakcyjne i dla uczelni, i dla potencjalnych chętnych. Ze spełnieniem nowych wymagań może mieć problemy Politechnika Warszawska, na której on-line studiuje obecnie około 880 osób.

Źródło: Wolność i Kapitalizm

sobota, 28 czerwca 2008

Ślub "DRIVE IN"

I znowu szwedzki protestantyzm:


Jeden ze szwedzkich "kościołów" będzie oferował wiernym ekspresowe śluby zawierane w aucie podczas lipcowego rajdu samochodowego. Wszystko po to, aby zawieranie małżeństw stało się jeszcze łatwiejsze.

Już 36 par zgłosiło chęć ożenku podczas spotkania miłośników aut w Vasteras w centralnej części kraju - twierdzi pomysłodawca, ksiądz Jerker Asterlund.

- Śluby są coraz bardziej skomercjalizowane i to jest coś, co nas nie interesuje. Chcielibyśmy rzecz uprościć i przybliżyć ludziom, którzy chcą się pobrać - powiedział Asterlund.

Ceremonie będą prowadzone przez 10 księży. Tłem będą śpiewy chóru gospel i piosenki Elvisa Presleya w wykonaniu jednego z księży. - Dodaliśmy do tego element rodem z Las Vegas - czerwony neon z napisem “Weź ślub”, żeby wszyscy wiedzieli, gdzie się kierować - powiedział pomysłodawca.

nczas.com

Kiwi za małe o milimetr

Pewien brytyjski hurtownik nie będzie mógł wprowadzić na rynek partii sprowadzonych z Chile owoców kiwi, ponieważ zgodnie z przepisami unijnymi ich średnica jest za mała o około 1 milimetr.

Tim Down sprowadza owoce do swojej hurtowni w Bristolu od 25 lat, ale teraz będzie musiał znaleźć sposób na wykorzystanie kilku tysięcy owoców kiwi, które nie trafią na półki sklepów, ponieważ większość z nich waży tylko 58 gramów, podczas gdy unijna norma wymaga minimalnej wagi 62 gramów.

Brakujące 4 gramy wagi przekładają się w przypadku owocu kiwi na około 1 milimetr średnicy.

Źródło: onet.pl

piątek, 27 czerwca 2008

Holandia: Buch - tak!, dymek - nie!

Holandia po raz kolejny okazuje się krajem socjalistycznych zamordyzmów oraz pewnych libertyńskich fiksacji. Oto okazało się, że w tamtejszych “coffe shopach” można kupić i zapalić „trawkę”, natomiast zakazane są… papierosy. Wszystko w trosce o zdrowie.
Tak właśnie, „brutalnie” wygląda w Holandii walka z tytoniowym nałogiem, która nie uznaje wyjątków. Możemy zaciągać się jointem, ale na „lżejszego” papierosa już sobie nie możemy pozwolić - pisze tvn24.pl, i dodaje, że to sytuacja rodem z Monty Pythona.
Zwykłego dymka puścić będzie mógł tylko w specjalnych pomieszczeniach dla palaczy odizolowanych od reszty lokalu - albo pod chmurką. Tylko w takim razie co zrobić z dymem z jointa składającym się z marihuany i tytoniu? Holenderskie prawo na pewno coś wymyśli.

"Najwyższy czas!"

Zakaz wysyłania karteczek z okazji Dnia Ojca

Po cichutku, bez większego rozgłosu wprowadzono w szkołach szkockich wewnętrzne przepisy zabraniające uczniom na zajęciach lekcyjnych własnoręcznego wykonywania i później wysyłania karteczek z okazji Dnia Ojca. Politycznie poprawne przepisy wprowadzono z uwagi na “wrażliwość zwiększającej się grupy samotnych rodziców oraz domostw z partnerami tej samej płci”. - pisze brytyjski dziennik The Telegraph.

Sprawa wyszła na jaw, gdy ojcowie zauważyli, iż nie dostali zwyczajowo wysyłanych przez dzieci karteczek i ręcznie robionych prezentów. Grupy broniące praw rodziny określiły przepisy jako absurdalne i marginalizujące ojców, lecz władze szkolne odpowiedziały, iż “nauczyciele muszą reagować na zmiany w stylu rodzinnego życia”.

Zakaz wysyłania kartek z okazji Dnia Ojca został wprowadzony w szkołach w Glasgow, Edyburgu, East Renfrewshire, Dumfries, Galloway i Clackmannshire.

(źródło: http://www.bibula.com/new/display.php?textid=02149)

11-latka będzie mogła usunąć ciążę

Zgwałcona 11-letnia Rumunka, w 21 tygodniu ciąży będzie mogła ją usunąć - oświadczyła komisja międzyresortowa powołana przez rząd Rumunii specjalnie do przeanalizowania tego przypadku.

W zeszłym tygodniu Rada Etyki szpitala w Jassach, na północnym wschodzie kraju, postanowiła, że dziewczynka musi donosić ciążę.

Komisja międzyresortowa orzekła, że aborcji można dokonać, gdyż dziewczynka jest ofiarą przemocy seksualnej - powiedział sekretarz stanu ds. zdrowia Vlad Iliescu. Dodał, że donoszenie ciąży do końca zagrażałoby zdrowiu psychicznemu dziewczynki.

Rodzice dowiedzieli się o ciąży na początku czerwca, gdy dziewczynka zaczęła uskarżać się na bóle brzucha. Poszli do lekarza. Tam zszokowani usłyszeli diagnozę: ich córka była w czwartym miesiącu ciąży. Przyznała, że zgwałcił ją 19-letni wujek.

Rodzice rozpoczęli batalię o prawo do aborcji. W Rumunii jest ona dozwolona do 14. tygodnia ciąży w przypadku zagrożenia życia matki lub wykrycia wad płodu. Tymczasem dziewczynka jest już w 17. tygodniu.W Jassach, skąd pochodzi rodzina, zebrały się dwie komisje lekarskie. Wydały sprzeczne orzeczenia. Pierwsza zgodziła się na zabieg. Druga nie znalazła ku niemu podstaw. – Ciąża przebiega normalnie, nie jest zagrożona i powinna być donoszona. Nie ma żadnych dowodów na to, że jest wynikiem gwałtu – ogłosił kilka dni temu jeden z lekarzy Vica Todosiciuc.

Sprawą zajęła się w końcu specjalna rządowa komisja. Dziś ma ogłosić, czy należy pozwolić dziewczynce na wykonanie zabiegu w Wielkiej Brytanii, gdzie aborcja jest dozwolona do 24. tygodnia ciąży. Rumuni, którzy mieszkają na Wyspach, już obiecali, że zorganizują zbiórkę i pokryją koszty zabiegu.



To straszna historia. 11-letnie dziecko nie może być matką. Dziewczynka powinna dostać zgodę na wykonanie zabiegu
– mówi Oana Baluta z organizacji Filia, która zajmuje się prawami kobiet.

Tą historią żyje cała Rumunia – tak jak w Polsce kilkanaście dni temu w mediach głośna była sprawa 14-letniej Agaty. Tylko wczoraj 20 ugrupowań kościelnych wezwało rumuński rząd, by nie zgodził się na aborcję 11-latki. Zagrozili, że złożą skargę w sądzie. Ale oficjalnie Kościół prawosławny uznał, że to wyjątkowa sytuacja i decyzja powinna należeć wyłącznie do rodziny.

Rumunia to jeden z krajów, gdzie dokonuje się najwięcej aborcji w Europie. Około miliona zabiegów rocznie.

Źródło: "Rzeczpospolita"

Najpierw w Polsce sprawa "zgwałconej" Agaty, a teraz sprawa Rumunki - też nie wiadomo do końca czy zgwałconej. Tak na marginesie: w Rumunii często dochodzi do inicjacji seksualnej w młodym wieku!

czwartek, 26 czerwca 2008

TPSA, Poczta Polska i 'ekologia'.


Czyli o tym jak to socjalizm bohatersko walczy z problemami... nieznanymi w żadnym innym ustroju.

2 miesiące temu otrzymałem rachunek od TPSA w kopercie do której doklejona była metalowa blaszka. Tylko po to, by spełnić warunki ustawy, która monopol na dostarczanie przesyłek o masie do 50g zapewniła państwowemu molochowi - Poczcie Polskiej. W tym miesiącu do rachunku dołączono zamiast kawałka metalu plastikową torebkę z piaskiem. Mało tego - na kopercie widnieje dumny napis 'jestem ekologiczna!'. Czyżby?

Sprawę bardzo rozjaśni wpis internauty - pracownika firmy InPost która te koperty fizycznie dostarcza do klientów TPSA:

"Akurat pracuję w InPoście i z mojego (pracowniczego) punktu widzenia wygląda to ociupinkę inaczej. Z tego co wiem, to nie TP dociąża listy a firma trzecia (TP => doklejacze => InPost). Jest to denerwujące bo ci "doklejacze" robią rozpierz z listami. Np my (lokalny odział) na Gliwice, Zabrze + okoliczne wsi, dostajemy co najmniej kilkadziesiąt tysięcy listów. Wszystkie nadane od TP są posortowane wg ulic (a może i wg numerów?). Niestety, z powodu monopolu PP, pracę znaleźli owi "doklejacze". Konsekwencją ich pracy jest bałagan. Po prostu wszystkie listy są pomieszane. Później gdy dostawca przywozi listy, musimy je wszystkie liczyć i sortować choć ta praca została wcześniej wykonana przez TP i zniszczona przez doklejaczy. Tracimy na to mnóstwo czasu.
Oczywiście najbardziej odczuje to osoba, która dostanie rachunek za telefon z opóźnieniem ale i zwykli klienci. W cenie rozniesienia listu przypuszczalnie jest płaca "doklejaczy".

Początkowo ta trzecia firma doklejała jakiś blachy. Po wielu miesiącach wprowadzono eksperymentalnie tekturki co było świetnym pomysłem. Po pierwsze sortujący nie kaleczyli sobie palców i nie niszczyli paznokci, po drugie, listonosze nie niszczyli sobie kręgosłupa. Proszę mi uwierzyć, jeśli weźmiemy takie ozłomione listy do kupy, naprawdę dużo to waży i jest to spore obciążenie dla kręgosłupa. Dodatkowo mieliśmy trochę lżej na początku pracy. Ktoś musiał skrzynie/wory z listami/złomem przenieść do sortowani. Ktoś, tj. sortujący. I w zależności od miasta - była to mała bądź duża harówka. W Katowicach te skrzynie trzeba zataszczyć na drugie piętro o_O Niestety po miesiącu lub dwóch, wrócił złom i jest on przyklejany do dnia obecnego.

Śmierć monopolowi PP!"

Sprawa jest prosta - ekonomia sprawiła, że tańszy jest woreczek z piaskiem niż metalowa blaszka, dlatego zamieniono jedno na drugie.

W normalnej, prawdziwie wolnorynkowej gospodarce sprawa byłaby bardzo prosta:
- TPSA adresuje i zakleja koperty
- roznosi je InPost (lub inna, tańsza firma).

Natomiast w ustroju euro-socjalistycznym, który mamy obecnie jest jeszcze prościej:
- TPSA adresuje listy
- 'doklejacze' torebek dodają do każdego woreczek z piaskiem - psując przy okazji sortowanie dokonane podczas drukowania faktur
- InPost roznosi listy
- klienci TPSA ze zdziwieniem odklejają torebki z piaskiem, lub metalowe blaszki... i wyrzucają je do śmieci.

Jeśli do tej całej układanki dodamy tak bardzo promowaną ekologię i 'ograniczenie emisji CO2' - a potem pomyślimy o tym ile dodatkowego CO2 wydzieli się dzięki:
- przewożeniu listów od TPSA do 'doklejaczy'
- wydobyciu i przetwarzaniu piasku
- produkcji torebek
- czynności doklejania ich do listów
- przewożeniu niepotrzebnego balastu od doklejaczy do InPost'u
- ponownemu sortowaniu obciążonych listów
- rozwożeniu tychże po całej polsce...

...to już nic nas nie zdziwi.

Ale jak wiadomo - socjalizm jest ustrojem bohatersko zwalczającym problemy... nieznane w innych ustrojach.

Wolność i Kapitalizm

Określenie "burza mózgów" zakazane

Władze pewnego miasteczka w hrabstwie Kent zabroniły urzędnikom posługiwania się zwrotem "burza mózgów" i zamiast niego zaleciły używanie słów "deszcz myśli".
Rada miejska Tunbridge Wells uznała, że powszechnie używane powiedzenie może obrażać epileptyków i osoby chore umysłowo, więc do wszystkich urzędników zostały rozesłane specjalne komunikaty oraz informacje o szkoleniach na temat poprawnego słownictwa.

Decyzja radnych zbulwersowała nawet przedstawicieli brytyjskiego stowarzyszenia osób chorych na epilepsję, którego rzeczniczka zapewnia, że uznanie słów "burza mózgów" za obraźliwe dla epileptyków to przykład zbyt daleko posuniętej poprawności politycznej.

Wolność i Kapitalizm

Zgoda KE na pomoc publiczną dla koncernu "Sharp" w Polsce

Komisja Europejska (KE) zgodziła się, by polski rząd udzielił wsparcia publicznego w wysokości 48,3 mln euro japońskiej firmie Sharp na budowę fabryki LCD w Polsce.

Jak poinformowała KE w komunikacie prasowym, chodzi o pomoc w sektorze zaawansowanych technologii dla należącego do japońskiego koncernu Sharp przedsiębiorstwa Sharp Manufacturing Poland sp. z o.o. Pomoc ma być przeznaczona na założenie fabryki montażu modułów telewizyjnych LCD (wyświetlaczy ciekłokrystalicznych) i telewizorów LCD.

"Z przyjemnością zatwierdzam projekt, który zwiększy konkurencyjność zarówno Polski, jak i Europy w dynamicznie rozwijającym się sektorze elektroniki użytkowej oraz promuje innowacyjność, przyczyniając się jednocześnie do rozwoju regionu znajdującego się w niekorzystnej sytuacji" - oświadczyła komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes.

Inwestycja spółki Sharp Poland stanowi część parku technologicznego "Crystal Park", obejmującego Sharp Poland i osiem innych przedsiębiorstw, z których wszystkie będą zlokalizowane w Pomorskiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej.

Jak tłumaczy KE w komunikacie, projekt jest realizowany w regionie kujawsko-pomorskim, czyli obszarze w niekorzystnym położeniu, kwalifikującym się do otrzymania pomocy na mocy unijnych przepisów jako region o wyjątkowo niskim poziomie życia i wysokim bezrobociu. Inwestycja realizowana w latach 2006-2011 powinna - przewiduje KE - doprowadzić do powstania 3 tys. bezpośrednich miejsc pracy oraz przyciągnąć do regionu dalsze inwestycje dostawców podzespołów i kooperantów.

Pomoc będzie udzielana zarówno w ramach istniejących programów, jak i w formie indywidualnych dotacji bezpośrednich, zwolnień podatkowych oraz zwolnień z różnego rodzaju opłat.

Wolność i Kapitalizm

Hiszpania: małpy dostaną prawa człowieka?


Hiszpańskie małpy są o jeden krok od przyznania im praw... człowieka - pisze internetowa strona Reutersa. Małpy mają dostać takie samo prawo do życia i wolności jak ludzie. Parlamentarna komisja ds. środowiska naturalnego przyjęła już odpowiednią rezolucję.

Komisja zaaprobowała rezolucję, dzięki której Hiszpania przyjmie założenia Projektu Wielkich Małp - planu realizowanego przez filozofów i naukowców, którzy twierdzą, że zwierzęta zasługują na te same prawa, co ich najbliżsi "genetyczni krewni" - pisze Reuters.

Rezolucja ma podobno priorytetowe miejsce w pracach parlamentu, które zamienią ją na obowiązujące prawo. Rząd zamierza znowelizować prawo, według którego w ciągu roku zacznie obowiązywać zakaz eksperymentów na małpach w Hiszpanii. - To historyczny dzień w walce o prawa zwierząt i obronę naszych "ewolucyjnych towarzyszy", który zapisze się w historii ludzkości - mówi Pedro Pozas, dyrektor Projektu Wielkich Małp. - Nie wiemy czy małpy są wykorzystywane w Hiszpanii do różnych eksperymentów, ale na pewno nie ma prawa chroniącego je przed tym - dodaje w rozmowie z Reutersem.

Filozof Peter Singer i Paola Cavalieri założyli Projekt Wielkich Małp w 1993 roku w celu zapewnienia tzw. Wielkim Małpom, nie-ludziom, prawa do wolności, życia i zakazu tortur. Wielkie Małpy to "biologiczna rodzina" do której należą między innymi szympansy, goryle, orangutany jak również i ludzie.

Przyjęcie "małpiej" ustawy to kolejny krok w przechodzeniu Hiszpanii od konserwatywnego kraju do liberalnego pioniera. Wcześniej, Hiszpania nie zalegalizowała na przykład rozwodów, aż do lat 80' dwudziestego wieku. W momencie, kiedy rządy objął socjalistyczny premier Jose Luis Zapatero, rząd zalegalizował małżeństwa gejowskie, zredukował wpływy Kościoła Katolickiego w nauczaniu i dokonał równouprawnienia w ministerstwach - ponad połowa ministrów to kobiety.

Jeśli nowe prawo zacznie obowiązywać, to wykorzystywanie małp do komercyjnych produkcji telewizyjnych, filmów czy w cyrku, będzie nielegalne. Natomiast 315 małp przebywających w hiszpańskich ogrodach zoologicznych będzie mogło liczyć na znaczne poprawienie warunków w jakich są przetrzymywane.

Wolność i Kapitalizm

środa, 25 czerwca 2008

Wielka Brytania bez referendum


Nie będzie blokady Traktatu z Lizbony. Brytyjski sąd odrzucił w środę wniosek biznesmena, który zakwestionował decyzję premiera Gordona Browna o niepoddawaniu pod referendum ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego.

- Nie znaleźliśmy nic w pozwie powoda, co by podało w wątpliwość prawomocność ratyfikowania Traktatu Lizbońskiego bez uprzedniego referendum - powiedział sędzia Stephen Richards.

73-letni milioner Stuart Wheeler poinformowali już, że jego prawnicy będą starali się w sądzie apelacyjnym o uchylenie środowego werdyktu.

Obietnica już nieaktualna

Przed laty rząd obiecał mieszkańcom Wielkiej Brytanii referendum dotyczące konstytucji europejskiej. Jednak została ona odrzucona w referendach przez Francję i Holandię w 2005 roku. Zdaniem gabinetu Gordona Browna, obietnica dotycząca referendum nie ma zastosowania do Traktatu Lizbońskiego. Wcześniej dokument zaaprobował brytyjski parlament i został podpisany przez królową Elżbietę II.

jak/tr

Stop okularofobii

Wczoraj ulicami Warszawy przeszedł coroczny Marsz Przeciw Okularofobii, organizowany na początku każdego lata przez polskie środowiska okularników i okularnic. W marszu uczestniczyli przede wszystkim ludzie młodzi. Ubrani w kolorowe stroje, szli, wznosząc okrzyki takie jak „Okularofobia – to się leczy!” czy „Chodźcie z nami ślepakami!”. Inni tańczyli radośnie w takt muzyki na specjalnych, ruchomych platformach.

Jak co roku, nie zabrakło gości z zagranicy ani znanych artystów i polityków; w demonstracji wzięli udział m.in. poseł SLD Ryszard Kalisz, wybitny reżyser filmowy Kazimierz Butz oraz przedstawiciel niemieckich środowisk okularnickich Nicky Huren.

- Dzisiejszy dzień jest świętem różnorodności i pluralizmu. – stwierdza z satysfakcją Szymon Rusek z Fundacji Tolerancja, organizator akcji. – Przyszliśmy tu, aby pokazać społeczeństwu, że jesteśmy normalnymi, zdrowymi i uśmiechniętymi ludźmi, że tak samo żyjemy, pracujemy, kochamy, że mamy rodziny takie jak oni. Promujemy tolerancję i otwartość na innych.

Pytam, dlaczego w takim razie demonstranci przemieszczają się otoczeni przez szczelny kordon opancerzonych policjantów z psami, bronią gładkolufową i miotaczami gazu, którzy nie dopuszczają w ich pobliże nikogo, kto nie jest ubrany podobnie do nich w tęczowe barwy.

- To wyłącznie z koniecznych względów bezpieczeństwa. – odpowiada Rusek. – W ubiegłych latach organizacje nacjonalistyczne próbowały zakłócić nasz przemarsz; musieliśmy zmieniać trasę. Ale to tylko niewielkie grupki chuliganów o poglądach ultrakatolickich i skrajnie prawicowych. Z roku na rok ich jest coraz mniej, a nas coraz więcej. To dowód, że ludzie nas popierają.
Zwracam uwagę, iż w marszu idą niemal wyłącznie członkowie lewicowych organizacji i młodzieżówek lewicowych partii, a nie zwykli ludzie. Rusek milknie na moment, po czym irytuje się:
- Powtarza pan to, co nam przypisuje Pospieszalski w swoim programie. To nieprawda! W marszu uczestniczą też mniejszości narodowe i seksualne. Proszę się rozejrzeć.

Rozglądam się i widzę wokół same flagi Młodych Socjalistów, Stowarzyszenia Młoda Socjaldemokracja czy Partii Demokratycznej, ale Szymon Rusek znika w kolorowym tłumie, zanim zdążyłem go o to spytać.
- Polska jest najbardziej okularofobicznym krajem Unii Europejskiej. Taka jest konkluzja rezolucji Parlamentu Europejskiego skierowanej do polskich władz. To wstyd dla wszystkich Polaków! – Ruskowi wtóruje znana dziennikarka Kazimiera Szczota. W tym tygodniu na półki księgarń trafi jej książka, podejmująca temat okularofobii w perspektywie feministycznej. – Okularnicy i okularnice często doświadczają u nas dyskryminacji już w bardzo młodym wieku. Dzieci w szkołach wyśmiewają się z nich i przezywają. Starsze pokolenia, wychowane jeszcze w staroświecki sposób, uczą je nienawiści i pogardy dla innych, zamiast tolerancji i zrozumienia. I to się musi zmienić, skoro weszliśmy wreszcie do Europy i chcemy się stać prawdziwymi Europejczykami.

Przypominam o opublikowanym w przeddzień marszu sondażu CBOS, zgodnie z którym 70% Polaków uważa, iż takie manifestacje jak dzisiejsza w ogóle nie powinny się odbywać.

- No właśnie. To świadczy, że czeka nas jeszcze wiele pracy, aby zmieniła się świadomość społeczna w kwestii okularofobii. – mówi Szczota. – Potrzebne jest ustawodawstwo antydyskryminacyjne, na wzór tego, jakie funkcjonuje już w wielu krajach Unii. Trzeba też wprowadzić do szkół specjalne zajęcia, które uświadamiałyby dzieciom problem wszechobecnej okularofobii i płynące z niej zagrożenia, uczyły wrażliwości i szacunku dla odmienności. Jestem okularnicą, jestem ateistką, jestem Europejką, jestem Polką. I jestem z tego dumna!

W czołówce pochodu idzie Robert Pluskwoń, lider Kampanii Przeciw Okularofobii. KPO jest formalnie zarejestrowana jako organizacja pożytku publicznego, otrzymuje od rządu dotacje.
- Protestujemy przeciw dyskryminacji i wykluczeniu. – wyjaśnia charakterystycznym dyszkantem. – Już Hitler prześladował okularników i okularnice. Wielu trafiło do obozów koncentracyjnych. To była okularofobia strukturalna i instytucjonalna, obecna niestety w Europie od czasów fanatycznie katolickiego średniowiecza.

Oponuję, iż okularnicy mogli trafiać do obozów z rozmaitych powodów, niekoniecznie za swoje okulary. Przypominam, że okularnikami było mnóstwo nazistów, i to niekiedy czołowych, jak choćby Himmler.
- No właśnie! Oni głosili nienawiść, bo nie akceptowali samych siebie, tak samo, jak dzisiaj okularofoby. – zapala się Pluskwoń. – Niech najpierw zaakceptują siebie, zanim zaczną potępiać styl życia innych.

Pytam, czy wady i schorzenia wzroku nie są aby stwierdzoną przez medycynę patologią zdrowotną.
- Widzę, że ulega pan propagandzie PiS-u i Radia Maryja. – odpowiada Pluskwoń z ironicznym uśmieszkiem. – A kto niby ma oceniać, co jest zdrowe i normalne? Naziści też głosili, że okularnicy i okularnice nie są równi tak zwanym normalnym i zdrowym ludziom, co stanowiło pretekst do prześladowań. Zresztą, międzynarodowe organizacje okularnickie od dawna pracują nad skreśleniem rzekomych wad wzroku z listy chorób i mogę pana zapewnić, że nastąpi to już wkrótce.
Chcę zapytać, jakimi metodami zamierzają do tego doprowadzić, ale Robert Pluskwoń charakterystycznym krokiem odchodzi w stronę czekającej na niego dużej grupy reporterów telewizyjnych.

***
Według organizatorów w marszu wzięło udział ponad półtora tysiąca osób, choć jako naoczny obserwator odniosłem wrażenie, iż w rzeczywistości uczestników było w przybliżeniu dwukrotnie mniej.
W przyszłym tygodniu Rada Europy ma oficjalnie przyjąć przygotowany przez Kampanię Przeciw Okularofobii i Fundację Tolerancja raport „Okularofobia w Polsce 2007”.

dla „Gazety Europejskiej” opracował

Adam Danek

Adam Michnik humanistą stulecia

"Zatrudnienie Maleszki w »GW« miało charakter socjalny i humanitarny"

- Praca Maleszki w "Gazecie Wyborczej" od 2001 roku miała charakter socjalny i humanitarny - powiedział wicenaczelny "Gazety", Jarosław Kurski w Radiu ZET. dziennikarz komentował film "Trzej Kumple" wyemitowany w TVN, mówiący o zabójstwie Stanisława Pyjasa i współpracy Lesława Maleszki z SB. - Film bardzo dobry, bardzo mocny - powiedział Kurski.

- Można socjalnie zatrudniać esbeków? – pytała się prowadząca program Monika Olejnik. - To nie był żaden wyraz abolicji, co nasi przeciwnicy próbują nam wmawiać. To był akt chrześcijańskiego miłosierdzia. My w "Gazecie Wyborczej" też mamy swoje życiorysy. Przeszliśmy przez więzienia, przez podziemie - odpowiadał Kurski o zatrudnieniu Maleszki. W 2001 roku wyszło na jaw, że był on agentem SB, a mimo to pozostał pracownikiem "Gazety", gdzie redagował teksty - miał jednak zakaz publikacji własnych artykułów.

www.onet.pl

A oto fragment książki Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka na temat tego, jakich metod była gotów użyć bezpieka, żeby utrzymać Lecha Wałęsę jako przewodniczącego "Solidarności":

Nr 18

1981 luty 21, Warszawa - Plan działań przygotowany przez Departament III "A" MSW w razie pozbawienia Lecha Wałęsy funkcji przewodniczącego KKP NSZZ "Solidarność"l

Warszawa, dnia 21 II 1981 r.
TAJNE SPEC[jalnego] ZNACZENIA

KONCEPCJA przygotowania i realizacji działań na przypadek wykonania zamiaru eliminacji Lecha Wałęsy z przewodniczącego KKP NSZZ "Solidarność" przez KSS KOR i elementy "ekstremistyczne"

1. Analiza zjawisk występujących ostatnio w niektórych ogniwach "Solidarności", a głównie na forum Krajowej Komisji Porozumiewawczej wskazuje, że:
1.1. KSS KOR przejawia zamiary zdjęcia bądź doprowadzenia do rezygnacji Lecha Wałęsy ze stanowiska przewodniczącego KKP, jako ,,zbyt ugodowego wobec rządu";
1.2. J[acek] Kuroń przygotowuje klimat do obsadzenia stanowiska przewodniczącego KKP przez osobę oddaną KSS KOR-owi. Realne przesłanki wskazują, że J[acek] Kuroń typuje na to stanowisko Zbigniewa Bujaka, przewodniczącego MKZ Regionu "Mazowsze".
2. Aktualne rozpoznanie wskazuje, że przeciwko L[echowi] Wałęsie opowiedzą się (na forum KKP i w terenie) przewodniczący następujących MKZ: Bujak ("Mazowsze"),
[Jan] Rulewski (Bydgoszcz), [Eligiusz] Naszkowski (Piła), [Andrzej] Sobieraj (Radom), [Andrzej] Słowik (Łódź) oraz osoby związane z KO KKP - ich MKZ-y mogą reprezentować linię obrony Wałęsy): [Lech] Dymarski(Poznań), [Karol] Modzelewski (Wrocław), [Tadeusz] Jedynak
a także eksperci i doradcy związani z KSS KOR we wszystkich ogniwach
3. W obronie Wałęsy opowiedzą się czynnie:
3.1. MKZ w: Bielsku-Białej, Bytomiu, Katowicach, Wałbrzychu, Lublinie, Szczecinie, Krośnie, Rzeszowie i tzw. mniejsze;
3.2. Episkopat Kościoła katolickiego i eksperci ze stowarzyszeń chrześcijańskich;
3.3. Chłopi - w rezultacie udziału Wałęsy w końcowej fazie pertraktacji strajkujących w Rzeszowie i Ustrzykach z rządem.
4. W razie zaistnienia przewidywanej sytuacji planuje się podjęcie szeregu działań obronnych i ofensywnych.
4.1. Polska Agencja Prasowa winna opublikować oświadczenie zawierające tło i przyczyny odsunięcia Lecha Wałęsy ze stanowiska przewodniczącego KKP przez KSS KOR i elementy "ekstremistyczne" w "Solidarności". Projekt oświadczenia winien być opracowany w Zespole Propagandy KC PZPR z wyprzedzeniem;
4.2. Wskazanym byłoby oświadczenie Episkopatu broniące Lecha Wałęsy. Rolę inspirującą winien przejąć Dep[artament] IV MSW;
4.3. Wskazanym jest natychmiastowe spotkanie się z L[echem] Wałęsą przez członka rządu (wicepremiera [Mieczysława F.] Rakowskiego albo ministra [Stanisława] Cioska i opublikowanie komunikatu rzecznika prasowego rządu, w treści którego wyrażony byłby szczery żal z powodu odejścia L[echa] Wałęsy ze stanowiska przewodniczącego Krajowej Komisji Porozumiewawczej;
4.4. Wyprzedzająco opracować treść ulotki w obronie Wałęsy, a przeciwko KSS KOR. Zawierać ona winna:
sylwetkę Wałęsy, odpowiedź na pytanie, dlaczego KOR wykańcza go, akcentować powiązania KSS KOR z zachodnimi ośrodkami dywersyjnymi, ewentualnie, kto występował i głosował przeciwko Wałęsie.
Treść ulotki opracują: Wydz[iał] I i III Dep[artamentu] III-A i Wydz[iał] IX Dep[artamentu] III MSW.
Ulotki winny być rozkolportowane w miejscach publicznych miast wojewódzkich i w dużych zakładach pracy, siłami własnymi SB, po zdjęciu Wałęsy.
4.5. Wszystkie piony operacyjne uruchomią w trybie natychmiastowym sieć osobowych źródeł informacji, zlecając im zadanie wywołania i podtrzymania w miejscach pracy dyskusji na temat odwołania Wałęsy oraz inspirowania innych osób do zadawania pytań działaczom "Solidarności" - kto i w czyim interesie doprowadził do zdjęcia wymienionego oraz żądanie przywrócenia Wałęsie władzy.
4.5.1. Wytypowana sieć winna w trakcie dyskusji wskazywać na KSS KOR i osobiście J[acka] Kuroniajako sprawców "wykończenia" Wałęsy.
4.5.2. Zmasowane działania poprzez osobowe źródła informacji i w drodze ulotkowej winny wywołać powstanie "powszechnej obrony" Wałęsy i potępienie KSS KOR.
4.6. Inspirowanie środków masowego przekazu.
4.6.1. Wytypowani uprzednio redaktorzy telewizji i radia winni przeprowadzać wywiady z robotnikami dużych zakładów przemysłowych, opowiadających się za powrotem L[echa] Wałęsy i natychmiast je publikować;
4.6.2. Dep[artament] II w zakresie możliwości inspirował będzie korespondentów zachodnich do obrony Wałęsy i wskazywania na KSS KOR jako sprawcę "przewrotu" w "Solidarności";
4.6.3. Dep[artament] I spowoduje nadsyłanie z krajów zachodnich, o[d] licznej Polonii, listów w obronie Wałęsy, kierowanych do MKZ dużych zakładów pracy i KKP;
4.6.4. MSZ poprzez swoich pracowników w kraju i za granicą winno podczas spotkań ze swoimi partnerami z państw zachodnich odpowiednio naświetlać fakt usunięcia Wałęsy.
5. Następnym etapem działalności winien być generalny atak na przeciwników Wałęsy - doprowadzenie do ich kompromitacji, izolacji i odsunięcie od wpływów w "Solidarności". W tym celu należy użyć sieci TW oraz inspirować ogniwa "Solidarności" i działaczy w dużych zakładach przemysłowych, które poprzednio występowały w obronie Wałęsy.

OPRACOWANO w Wydz[iale] III Dep[artamentu] III-A [MSW]

Źródło: IPN 0236/277, t. 2, k. 208-211, oryginał, mps.

wtorek, 24 czerwca 2008

Za co płacimy, kiedy kupujemy benzynę?!



Przyjęte do obliczeń wielkości:
- benzyna Pb 95 - Polska 4,44 zł/litr, USA 3,72 cent/gallon.
- ropa naftowa 121 $/bbl (różnica w kosztach ropy wynika z faktu, że w USA publikowany jest "przeciętny koszt nabycia ropy przez rafinerie, który zwykle jest niższy od notowań międzynarodowych, w Polsce koszty ropy w rafinerii nie są dostępne, stąd wyższy koszt ropy na podstawie notowań ARA)
- dolar 2,1995 zł
- rafineria Orlen: Pb95 - 3455 zł/1000 l

Blog Andrzeja Szczęśniaka

Cenzurowanie internetu

Jeszcze jedna wiadomość o próbie cenzurowania sieci w ZSRE:

Już nie tylko reżimy dyktatorskie kontrolują zawartość stron WWW. Coraz częściej robią to państwa demokratyczne. W sieci wrze. O cenzurze w Internecie mówi też UE.

Wielką burzę wywołał projekt ustawy przyjętej kilka dni temu przez szwedzki parlament. Nazwano ją „prawem Orwella”. Agencja rządowa będzie mogła dzięki niej kontrolować pocztę elektroniczną Szwedów.

Kilka miesięcy temu podobna burza wybuchła w Finlandii, gdy okazało się, że policja ma listę 1700 zagranicznych stron z pornografią dziecięcą, które miały zostać zakazane w tym kraju. Internauci pisali, że policja nie sprawdziła dobrze wszystkich witryn, bo na liście znalazł się sklep z instrumentami muzycznymi i sklep z lalkami. Grozą powiało, gdy do listy dodano stronę osoby, która ośmieliła się skrytykować cenzurę w sieci.

O cenzurze mówi też Unia Europejska. Pod koniec ubiegłego roku komisarz sprawiedliwości i bezpieczeństwa Franco Frattini osobiście wezwał dostawców usług internetowych, by blokowali dostęp do stron, które uczą, jak konstruować bomby. W Wielkiej Brytanii szefowa MSW Jacqui Smith wzywała do zwalczania stron terrorystycznych. Dziś w Wielkiej Brytanii proponuje się stworzenie wielkiej państwowej bazy informacji o wszelkich połączeniach dokonywanych przez Internet.

– Jest coraz gorzej – mówi „Rz” rzecznik organizacji Elektroniczne Bariery Australia (EFA) Jacob Colins. W krajach demokratycznych cenzura Internetu wprowadzana jest zazwyczaj z dwóch powodów: w ramach walki z terroryzmem i z pornografią dziecięcą. – Ale każda czarna lista stron internetowych układana przez władze może budzić poważne obawy – dodaje Colins.

Oburzeni internauci piszą, że wolność słowa jest zagrożona. Eksperci zaś wątpią w skuteczność cenzury.

– Próbowało ją wprowadzać wiele organizacji i państw, ale z miernym skutkiem. Internet to twór ponadnarodowy, bardzo trudno go okiełznać – mówi „Rzeczpospolitej” Robert Pająk, specjalista ds. bezpieczeństwa komputerowego. Jako przykład podaje informacje i zdjęcia, które docierają do świata z objętych cenzurą Chin i Tybetu. – Jeśli informacja raz pojawi się w Internecie, jest potem powielana i bardzo trudno ją usunąć – dodaje.

(Źródło: Rzeczpospolita)

Brukselski debilizm: Aby grać na ulicy trzeba zdać egzamin

Muzycy uliczni w Brukseli będą wkrótce musieli zdać egzamin, zanim dostaną pozwolenia na występy. Tak zdecydowały władze belgijskiej stolicy.

Rada miasta tłumaczy, że chce poprawić jakość występów, dlatego artystów ulicznych powinni najpierw ocenić profesjonalni muzycy. Komisja w której zasiądą będzie wydawać 50 pozwoleń miesięcznie.

Nie wszystkim radnym taki pomysł się spodobał. Flamandzki liberał Els Ampe uważa, że decyzja jest bezsensowna. Jego zdaniem, uliczne granie nie jest wielkim problemem dla miasta, by konieczne było wprowadzanie nowych wymogów. - Chęć regulowania wszystkiego jest irytująca, niedługo będzie też potrzebna pisemna zgoda na pójście do toalety - komentował brukselski radny.

za nczas.com

"The Scotsman": 50 funtów na miesiąc za rzucenie palenia


Szkoccy palacze z Dundee będą mogli otrzymać 50 funtów miesięcznie przez trzy miesiące jako finansową zachętę do rzucenia palenia - informuje dziennik "The Scotsman". Przez dwa lata inicjatywa będzie kosztować pół miliona funtów.


Wspólny projekt autonomicznego rządu Szkocji i regionalnego ośrodka publicznej opieki zdrowotnej (NHS Tayside) przewiduje, że palacze rzucający nałóg otrzymają elektroniczną kartę, na którą przez trzy miesiące raz w tygodniu będzie przelewana suma 12,5 funta.
Na kartę honorowaną przez supermarkety będą mogli kupić warzywa i owoce, ale nie alkohol czy papierosy. Nadużyciom ma zapobiegać cotygodniowy test wykrywający tlenek węgla w oddechu, który palacze rzucający nałóg będą mogli zrobić sobie w aptece.

- Chcemy wyjść z naszą inicjatywą do ok. 18 tys. osób. Przewidujemy, że 1,8 tys. z nich włączy się do niej, z czego połowa - jak sądzimy - rzuci palenie na dobre. Koszty inicjatywy to kropla w morzu wobec wydatków, które służba zdrowia ponosi na leczenie chorób powstających na podłożu nałogu - powiedział szkockiej gazecie Paul Ballard, wicedyrektor NHS Tayside.

Dundee i Glasgow to szkockie miasta, w których liczba palaczy jest bardzo duża. Jeśli projekt zmniejszenia liczby palaczy przez zachęty finansowe przyniesie pożądane efekty, to zostanie też wdrożony w innych rejonach Szkocji. Organizacja palaczy Forest uznało inicjatywę za przejaw marnotrawstwa publicznych pieniędzy.

Szkocja jako pierwsza w Zjednoczonym Królestwie wprowadziła zakaz palenia w miejscach publicznych. W planach szkockiego rządu jest m.in. wprowadzenie zakazu eksponowania papierosów na półkach sklepowych i zlikwidowanie automatów z papierosami, co oznaczałoby, że mogłyby one być sprzedawane tylko spod lady.

za gazeta.pl

Europarlament uważa, że blogi są groźne


Musi być jasne, kto stoi za blogerami. Najlepiej, by deklarowali to sami blogerzy - uważają europosłowie

Taka rekomendacja znalazła się w raporcie Parlamentu Europejskiego, który przyjęła na początku czerwca komisja kultury. Choć sprawa nie została jeszcze przegłosowana przez cały parlament, już wzbudziła emocje. Niektórych oburza, że europosłowie próbują regulować sferę, której wielką zaletą jest właśnie to, że jest całkowicie niezależna.

Blogi może prowadzić każdy, kto ma dostęp do sieci. Niektóre dotyczą poważnych kwestii i są źródłem informacji z miejsc, gdzie nie docierają zwykli dziennikarze lub gdzie obowiązuje cenzura.

Gdy Amerykanie atakowali Irak, światowy rozgłos zdobył bloger ukrywający się pod pseudonimem Salam Pax, który opisywał życie w Bagdadzie. Inne dotyczą mniej lub bardziej poważnych dziedzin - od kuchni po seks - lub są dowodami grafomańskiej pasji autorów. Własne blogi prowadzą zwykli obywatele, politycy, a nawet firmy.

Właśnie kwestia autorstwa blogów wzbudza obawy eurodeputowanych.

"Zachęcamy do dobrowolnego znakowania blogów, by jasne były zawodowe i finansowe interesy oraz odpowiedzialność ich autorów i wydawców" - napisali w raporcie "O koncentracji i pluralizmie mediów w UE".

- Popieram pluralizm mediów, szczególnie nowych mediów, których część stanowią blogi. Chciałabym jednak, by było jasne, kto za nimi stoi - wyjaśnia "Gazecie" autorka raportu, estońska socjalistyczna eurodeputowana Marianne Mikko, była dziennikarka. - Celem blogów jest pokazywanie prawdy, lecz niektórzy pod fałszywym nazwiskiem mogą kogoś oskarżać czy poniżać - tłumaczy.

- Blogerów nie można automatycznie uznać za zagrożenie. Proszę sobie jednak wyobrazić sytuację, gdy grupy interesu czy ktokolwiek inny wykorzystuje blogi, by promować swoje przesłanie. Blogi to skuteczne narzędzie, są zaawansowaną formą lobbingu - zgadza się z nią niemiecki liberalny eurodeputowany Jorgo Chatzimarkakis.

Eurodeputowani nie określili, w jaki sposób blogi miałyby być znakowane i czy prawdziwość deklaracji nadzorowałaby jakaś instytucja.
- Szczegóły pozostawiam profesjonalistom - podkreśla eurodeputowana Mikko. Jej zdaniem jakieś rozwiązanie tej kwestii powinna zaproponować grupa naukowców, którą Komisja Europejska powołała, by zbadali pluralizm europejskich mediów. Ma przedstawić swoje wnioski pod koniec roku.

Niektórych takie pomysły oburzają. "Umiesz czytać? Umiesz myśleć? Umiesz sam oceniać? Uważasz, że tak. Niestety, nie. Tak naprawdę jesteś bardzo głupi i nie umiesz oceniać sam. Tak przynajmniej twierdzi Parlament Europejski" - napisał na swym blogu Bruno Waterfield, korespondent brytyjskiego dziennika "Daily Telegraph" w Brukseli. Parlament Europejski debatuje, czy blogerzy mający ukryte złe intencje powinni być kontrolowani. My możemy się nie denerwować. Nasze intencje są jawne. Jesteśmy pełni złych intencji wobec UE i jej wielu popleczników" - stwierdzili autorzy innego brytyjskiego blogu "EU Referendum".

Parlament Europejski nie jest jednak jedynym, który dostrzega problemy wynikające z rosnącego wpływu blogów. Brytyjskie Narodowe Stowarzyszenie Dziennikarzy opracowuje właśnie kodeks postępowania, pod którym będą mogli podpisywać się blogerzy, a w zamian otrzymywać specjalne oznaczenie.

Blogi stały się popularne dopiero w ciągu ostatnich kilku lat. O tym, jak wielka jest ich siła oddziaływania np. na tradycyjne media, świadczą opublikowane właśnie wyniki sondażu na zlecenie Oriella PR Network. "Wpływ blogosfery na europejskie dziennikarstwo jest wyraźny. Prawie jedna czwarta dziennikarzy regularnie cytuje dziś blogi w swych artykułach. Jedna trzecia twierdzi, że wykorzystują blogi do zbierania informacji do artykułów. Jeszcze trzy lata temu takie praktyki były nieznane" - napisano we wnioskach.

źródło: gazeta.pl

Kopacz: W sprawie 14-latki nie mam poczucia winy

Prezentuję krótki filmik, na którym można zobaczyć minister od zdrowia Ewe Kopacz udzielającej wywiadu dla lewicowego radia TOK FM. Jak słychać, minister Kopacz nie ma wyrzutów sumienia, że wskazała szpital, w którym zabito dziecko, które nic jej nie zrobiło! Dla pani minister Kopacz ważniejszy jest obowiązek wynikający z pełnienia funkcji jakiegoś zawodu, niż wiara. Ciekawe, czy jak w Polsce będzie dopuszczona całkowicie aborcja, albo eutanazja, to pani minister Kopacz także będzie się powoływać, że jest urzędnikiem państwowym i musi działać zgodnie z prawem. Dziwne, że dla niby praktykującej katoliczki ważniejsze są przepisy państwowe niż kościelne!!!

Kopacz: Wczoraj też byłam w kościele


sobota, 21 czerwca 2008

"Kontynuujemy ratyfikację Traktatu z Lizbony"



Przywódcy 27 państw UE zdecydowali, że proces ratyfikacji Traktatu z Lizbony będzie kontynuowany, a jego renegocjacja jest wykluczona - ogłosił prezydent Francji Nicolas Sarkozy.
- Zdecydowaliśmy, że proces ratyfikacji będzie kontynuowany we wszystkich krajach członkowskich. To jest stanowisko Rady Europejskiej - ogłosił prezydent Francji na konferencji prasowej w Brukseli.

Sarkozy z powodu podróży do Izraela nieco wcześniej opuścił zakończony w piątek dwudniowy szczyt UE.

Prezydent Francji tłumaczył, że ratyfikacja jest potrzebna, by mieć ogólny obraz sytuacji. - Irlandia, tu mamy problem, ale jeśli w drugim lub trzecim kraju też będzie problem, to wówczas sytuacja stanie się bardzo trudna - tłumaczył.

- Ale trzeba jasno powiedzieć - wejście w życie Traktatu z Lizbony 1 stycznia 2009 jest niemożliwe - przyznał.

Sarkozy podkreślił, że przywódcy "27" przyznali Irlandii, która w referendum 12 czerwca odrzuciła traktat, czas na refleksję do kolejnego szczytu w październiku.

- Ale jakakolwiek renegocjacja jest wykluczona. Nie będzie traktatu uproszczonego-bis - podkreślił. Powtórzył: "Albo przyjmiemy Lizbonę, albo UE będzie opierać się na Traktacie z Nicei, a to oznacza wstrzymanie dalszego rozszerzenia UE".

Sarkozy poinformował, że przywódcy uzgodnili, iż trzeba znaleźć rozwiązanie dla 27 państw. "Utrzymanie całej UE to będzie zadanie przewodnictwa francuskiego, które rozpoczyna się 1 lipca" - dodał.

Źródło: onet.pl

W ZSRE panuje niby demokracja (czyli rządy ludu). Wedle demokratów im więcej ludzi ma wpływ na władze, tym lepiej (więc z logicznego punktu widzenia głosowanie nad Traktatem Lizbońskim powinno się odbyć we wszystkich 27 państwach Unii - odbyło się tylko w jednym, w którym społeczeństwo wyraźnie odrzuciło Traktat! Aby przyjąć ten dokument musi być zgoda WSZYSTKICH 27 państw - więc jeśli Irlandia odrzuciła Traktat, Unia powinna albo wstrzymać się z integracją, albo próbować przygotować nowy dokument!!!

Pamiętamy jednak że żyjemy w Związku Socjalistycznych Republik Europejskich, gdzie swobody obywatelskie, jak i demokracja jest bliźniaczo podobna do pierwowzoru tego IMPERIUM ZŁA: Związku Radzieckiego!

Kasy fiskalne dla wynajmujących mieszkania!

Politycy Platformy Obywatelskiej przechodzą sami siebie. Jak podała „Gazeta Prawna” osoby wynajmujące mieszkania, a nawet babcie wynajmujące pojedyncze pokoje będą musiały zaopatrzyć się w kasy fiskalne!
Opublikowany został projekt rozporządzenia dotyczącego kas rejestrujących. Zazwyczaj osoby wynajmujące komuś mieszkanie nawet nie wiedzą, że są podatnikami zwolnionymi z VAT, a podatek dochodowy często rozliczają na zasadzie ryczałtu od dochodów ewidencjonowanych. Jeśli wejdą w życie nowe przepisy to te osoby będą musiały zakupić kasę fiskalną. Będzie używana do wystawienia np. jednego paragonu w miesiącu. Drugie wyjście to rejestracja jako podatnicy VAT i wystawianie faktur, prowadzenie rejestrów i składanie deklaracji.

Problem w tym, że rejestracja VAT może być utrudniona, bo trzeba wykonywać jakieś opodatkowane czynności, a nie tylko te zwolnione z VAT.

Dlatego większość wynajmujących będzie musiała kupić kasę fiskalną i ponosić związane z tym koszty. Prawdopodobnie koszty zostaną przerzucone na najemców mieszkań, albo właściciele mieszkań będą przechodzić do szarej strefy.

źródło: nczas.com

Włosi nie zapytają jednak swoich obywateli o zdanie!

Jeszcze przed wakacjami włoski parlament ratyfikuje Traktat Lizboński. Zapewnił o tym premier Silvio Berlusconi, któremu udało się przekonać do tego separatystyczną Ligę Północną, domagającą się wcześniej referendum w tej sprawie.

Po powrocie ze szczytu Unii w Brukseli szef rządu potwierdził, że nic nie stoi na przeszkodzie ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego przez parlament. Zgodził się na to również charyzmatyczny przywódca Ligi Północnej Umberto Bossi, mimo początkowego sprzeciwu członków kierownictwa tej partii. Jeden z nich, minister do spraw uproszczenia legislacji Roberto Calderoli, po referendum w Irlandii zażądał, by również włoscy wyborcy mogli wypowiedzieć się na ten temat.

Obserwatorzy uważają, że na zgodę Ligi na ratyfikację Traktatu Lizbońskiego wypłynęło zachowanie Berlusconiego w Brukseli. Otwarcie skrytykował on tam obecną politykę Komisji Europejskiej i zapowiedział, że postara się „rozruszać” wspólnotę i zbliżyć ją do obywateli krajów członkowskich.

IAR/GJ

czwartek, 19 czerwca 2008

Angielska flaga posiada elementy rasistowskie!

A teraz hit:

Anglia prawdopodobnie niedługo zmieni flagę - okazuje sie bowiem że obecna obraża imigrantów... Nie jest to na razie oficjalna informacja - ale można odnieść takie wrażenie czytając o ostatnich działaniach brytyjskiej policji... A zaczęło sie wszystko niewinnie - Ben Smith, 18 letni Brytyjczyk i zagorzały kibic piłki nożnej umieścił flagę swojego kraju na swoim samochodzie. Powodów nie trzeba tłumaczyć- Anglia odpadła w kwalifikacjach do Euro 2008 ale on nie miał zamiaru zapominać w tych dniach o swojej drużynie. Były to ostatnie majowe dni tego roku - a Ben wracał do Melksham.

W drodze został zatrzymany przez patrol brytyjskiej policji - choć to co usłyszał wydawało mu się w pierwszej chwili po prostu zwykłym żartem znudzonych, wracających na posterunek stróżów prawa. Otóż policjanci zażądali od nastolatka natychmiastowego schowania flagi - ponieważ jego zachowanie - a więc otwarte eksponowanie angielskiej flagi (z krzyżem) jest rasistowskie i może obrazić mieszkających w Anglii imigrantów. W przypadku nie zastosowania się do policyjnego nakazu - zagrożono Smithowi mandatem w wysokości 30 funtów.

Dave Cooper, z brytyjskiej policji - indagowany o cale zdarzenie stwierdził że to wcale nie jest taki absurdalne jak się wydaje - wywieszanie angielskiej flagi w dzielnicach gdzie mieszkają duże skupiska Polaków może zostać przez nich (tzn przez naszych rodaków) odebrane jako zachowanie rasistowskie (!!!) i prowokujące...

Tajemnica poliszynela jest fakt, kim są imigranci których obrażają symbole z krzyżem i angielska flaga. Tajemnicą poliszynela jest również fakt, że nie są nimi Polacy.

Wygląda na to że na Wyspach Brytyjskich angielska flaga będzie niedługo zakazana. Dlaczego jednak próbuje sie wmieszać w podobne historie Polaków?

No cóż - pozostaje zadać pytanie - czy Polacy są bardziej obrażani przez angielskie flagi - czy może przez takie zachowania policji - która nie ma skrupułów przed opowiadaniem podobnych głupot.. To już kolejny ostatnio przypadek kiedy Brytyjczycy przekonują się - iż ten kraj nie należy już całkiem do nich. Niedawno prasę obiegła wiadomość o dwóch protestanckich duchownych - którzy dowiedzieli się, że rozprowadzanie Nowego Testamentu może zostać uznane za tzw "hate crime"!

Źródło: http://www.europa21.pl/

Zamordowano dziecko 14-latki


Tę wołającą o pomstę do nieba zbrodnię popełniono najprawdopodobniej w Gdańsku. Sprawa nastolatki z Lublina i jej poczętego dziecka została nagłośniona i bezwzględnie wykorzystana przez proaborcyjnych propagandystów z „Gazety Wyborczej” i innych lewicowych środowisk walczących zajadle o powszechną dostępność zbrodniczego procederu aborcji.

Ciąża 14-latki z Lublina – wbrew pierwszym doniesieniom prasowym - nie była wynikiem gwałtu, ale związku z o rok starszym od dziewczynki chłopcem, z którym utrzymywała relacje od wielu miesięcy – podkreśla KAI.

Nauczyciele zwracali uwagę matce nastolatki, że współżyje ona z chłopcem. Gdy dziewczynka zaszła w ciążę, matka otrzymała zgodę na aborcję córki ze względu na to, że jej ciąża jest wynikiem czynu zabronionego (stosunek seksualny z osobą poniżej 15 roku życia), wydała też własną zgodę oraz uzyskała zgodę córki.

Jednak dziewczynka kilkakrotnie zmieniała swoją decyzję, pisała do koleżanek smsy, z których wynikało, że nie chce zabić poczętego dziecka. Z dziewczynką skontaktował się ks. Krzysztof Podstawka, dyrektor Domu Samotnej Matki i przewodniczący Funduszu Obrony Życia Archidiecezji Lubelskiej. Media oskarżały go potem o ingerencję i nakłanianie dziewczynki do zmiany decyzji oraz wpływanie na decyzje lekarzy.

Sam ksiądz na specjalnie zwołanej konferencji prasowej 13 czerwca ujawnił treść listu 14-latki, w którym zapraszała go ona do odwiedzin w szpitalu. "Chcę podkreślić, że w żaden sposób swoimi działaniami nie chciałem, i mam w sumieniu, że nie zaszkodziłem ani Agacie, ani jej mamie, ani jej najbliższej rodzinie, ani jej dziecku. Działałem w imię dobra człowieka kierując się prawdą o godności osoby ludzkiej, która, jak wierzę, rozpoczyna się i towarzyszy człowiekowi od poczęcia do naturalnej śmierci" - powiedział ks. Podstawka. Poinformował, że o sytuacji dziewczynki dowiedział się z kilku źródeł, m.in. za pośrednictwem Ośrodka Ratowania Dziecka Opuszczonego. W dniu, kiedy sprawa się rozpoczęła, pojawił się w szpitalu na ul. Lubartowskiej w Lublinie w innej sprawie.

Ponieważ dziewczynka często zmieniała swoją decyzję co do ciąży, szpital w Lublinie odmówił wykonania aborcji. Pełniący obowiązki dyrektora szpitala im. św. Jana Bożego w Lublinie, Jacek Solarz powiedział w rozmowie z dziennikarzami, że szum medialny i zamieszanie, które powstało wokół 14-latki z nie w pełni ukształtowaną psychiką, nie sprzyja podjęciu przez nią właściwej decyzji. Zaznaczył, że dziewczynka stale zmienia zdanie i jest pod presją różnych osób. Poza tym po doniesieniu do prokuratury o nakłanianiu nastolatki do przerwania ciąży umieszczono dziewczynkę w pogotowiu opiekuńczym, skąd trafiła do szpitala, dlatego istniały wątpliwości co do ważności zgody na aborcję wydanej przez matkę czternastolatki. Lekarze nie byli pewni kto jest prawnym opiekunem dziewczynki.

Źródło: KAI

Requiem aeternam dona eis, Domine, et lux perpetua luceat eis. Requiescant in pace. Amen.

W. Brytania: przychodnie seksualne w szkołach

W brytyjskich szkołach II stopnia (gimnazja i licea) - tam gdzie jeszcze nie występują - mają być otwarte przychodnie seksualne, zajmujące się rozprowadzaniem wśród młodzieży środków antykoncepcyjnych oraz pomocą w zorganizowaniu aborcji bez wiedzy rodziców – donosi brytyjska gazeta „The Daily Mail”.

Nastolatkowie będą mieli dostęp do darmowych prezerwatyw, pigułek antykoncepcyjnych, testów ciążowych oraz testów na nosicielstwo pewnych chorób przenoszonych drogą płciową.

Rodzice będą poinformowani o istnieniu takich przychodni, jednak nie będą mieć dostępu do informacji o tym, czy ich dzieci kiedykolwiek z nich korzystały.

Setki szkół już prowadzi takie przychodnie, ale prawdopodobnie pojawi się ich jeszcze więcej w następstwie pilotażowego programu wprowadzonego do szesnastu szkół w Bristolu.

Według raportu sporządzonego przez naukowców uniwersytetu West England, uczniowie znacznie chętniej korzystają z porad seksualnych, jeśli udzielane są one w szkole. W szesnastu szkołach, w których przeprowadzono badania (uczy się w nich dwanaście tysięcy dzieci) miesięcznie przychodnie odwiedzało pięciuset uczniów w wieku między czternastym a szesnastym rokiem życia. Zdarzali się też jedenastolatkowie.

Naukowcy szczegółowo śledzili losy 515 nastolatków. Okazało się, że w ciągu 15 miesięcy pielęgniarki wydały 55 dziewczynkom pigułki poronne „dzień po”. W jednym przypadku dziewczynka otrzymała je aż trzy razy.

Przeprowadzono również 213 testów ciążowych dla 137 dziewcząt. Dziewięć z nich było w ciąży.

Jedna dziewczyna zachodziła w ciążę aż trzy razy i za każdym razem była odsyłana do ośrodka dokonującego aborcji.


Ponad 100 dziewczynek otrzymało doustne środki antykoncepcyjne, bądź też zastrzyki z hormonami o przedłużonym działaniu antykoncepcyjnym, a 29 zalecono użycie środków mechanicznych.

Tylko 136 osobom, tj. 26 proc. młodych, pielęgniarki doradziły, by rozważyły odłożenie współżycia seksualnego na później.

Przychodnie seksualne w szkołach są fundamentem rządowej strategii walki z plagą niechcianych ciąż wśród nieletnich. Ponad 50 proc. szkół II stopnia ma takie poradnie. Jednak, jak zauważa profesor ekonomii David Paton z Nottingham University’s Business School „znakomita większość wszystkich badań dotyczących tzw. planowania rodzinnego opierającego się na poradniach pokazuje, że ma ono znikomy - jeśli nie żaden - wpływ na odsetek ciąż wśród nieletnich”.

– Istnieje prawdopodobieństwo, że takie usługi zmienią zachowanie niektórych młodych ludzi i mogą zwiększyć ryzyko podejmowania kontaktów seksualnych przez nich – dodał naukowiec.

Źródło: Dailymail.co.uk, AS

Niemcy: pederasta kandydatem na hierarchę luterańskiego

Zwierzchnikiem jednej z luterańskich diecezji w Niemczech może niebawem zostać pastor otwarcie przyznający się do swego homoseksualizmu.
Wydarzenie to może doprowadzić podziału w obrębie wspólnoty niemieckich ewangelików – ostrzegają przeciwnicy pastora-pederasty.

Pastor Horst Gorski z Hamburga jest jednym z kandydatów do objęcia zwierzchnictwa nad ewangelicko-luterańską wspólnotą Północnej Łaby. Innym duchownym, ubiegającym się o sprawowanie tego urzędu, jest pastor Gerhard Ulrich z okolic Szlezwiku.

57-letni Gorski znany jest ze swych kontrowersyjnych poglądów na temat istoty chrześcijańskiego zbawienia, nie kryje się też ze swym homoseksualizmem. W 1990 roku założył nawet konwent homoseksualnych pastorów i pastorek.

Krytycy kandydatury Gorskiego obawiają się, że objęcie przez niego urzędu będzie miało negatywne konsekwencje i nie spotka się z akceptacją większości wiernych.

Światowa Federacja Luterańska (LWF) – międzynarodowa organizacja, reprezentująca 69 milionów chrześcijan ze 140 wspólnot wyznania luterańskiego z 78 krajów – oświadczyła, że nie będzie mieszać się w sprawę elekcji, gdyż w obrębie samej LWF nie wypracowanego jednego, wspólnego stanowiska na temat zjawiska homoseksualizmu.

W ubiegłym roku Zgromadzenie Generalne Ewangelicko-Luterańskiego Kościoła Ameryki (ELCA) pozwoliło swoim pastorom utrzymywać związki homoseksualne.

Źródło: KAI

Najpierw anglikanie udzielają ślubów swoim pastorom-pederastom, a teraz luteranie chcą mianować na zwierzchnika jednej z diecezji otwartego homoseksualistę! Już tylko czekać, jak protestantyzm będzie dzielił się jeszcze bardziej!

poniedziałek, 16 czerwca 2008

Prezydent Czech dobija eurofederastów, a nasz przywódca...


Wacław Klaus, prezydent Republiki Czeskiej pod odrzuceniu przez Irlandczyków Traktatu Lizbońskiego wydał oświadczenie:

Projekt Lisabonské smlouvy rozhodnutím irských voličů dnes skončil a v jeho ratifikaci již nelze pokračovat.

V jedné jediné z 27 zemí EU proběhlo o Lisabonské smlouvě referendum. Jen v jedné jediné zemi EU umožnili politici občanům vyjádřit svůj názor. Výsledek je snad pro všechny jasným sdělením. Je vítězstvím svobody a rozumu nad umělými elitářskými projekty a evropskou byrokracií.

Václav Klaus
prezident České republiky

V Praze dne 13. června 2008

Co się tłumaczy:

Projekt Traktatu Lizbońskiego decyzją irlandzkich wyborców dziś się zakończył i niemożliwa jest kontynuacja jego ratyfikacji.

W jednym jedynym spośród 27 państw UE odbyło się w sprawie Traktatu Lizbońskiego referendum. Tylko w jednym jedynym państwie UE politycy umożliwili obywatelom wyrażenie ich poglądu. Wynik jest chyba dla wszystkich jasnym przesłaniem. Jest zwycięstwem wolności i rozumu nad sztucznymi elitarystycznymi projektami i europejską biurokracją.

Wacław Klaus

Prezydent Republiki Czeskiej

W Pradze, dnia 13 czerwca 2008 r.

Źródło: Wolność i Kapitalizm

A nasz prezydent, jak zapowiedział jego rzecznik Michał Kamiński, podpisze zatwierdzony przez Sejm TL, po dopełnieniu "umowy politycznej" z premierem Donaldem Tuskiem (to pewnie jakieś polityczne gierki tych dwóch sprzedawczyków!).


Strajk kosztował ponad miliard euro

Tygodniowy strajk kierowców ciężarówek, protestujących przeciwko wysokim cenom paliwa kosztował gospodarkę Hiszpanii ponad 1 miliard euro - donoszą niedzielne hiszpańskie gazety, powołując się na wstępne wyceny, sporządzane przez różne związki przedsiębiorców.

Efektem strajku jest też znaczny wzrost cen, przede wszystkim ryb i warzyw. Średnio artykuły spożywcze zdrożały w hurcie o 18 proc. w ciągu tygodnia. Strajk transportowców, którzy od poniedziałku blokowali drogi w Hiszpanii w proteście przeciwko wysokim cenom paliwa, osłabł w piątek. Na rynki hurtowe zaczęła docierać żywność i artykuły przemysłowe. Normalizuje się także sytuacja w fabrykach samochodów, które zostały zmuszone do wstrzymania produkcji ze względu na brak części.

za nczas.com

W Hiszpanii jest już fullgejowo

Słowa “macierzyństwo” i “ojcostwo” odchodzą do lamusa. Hiszpania szuka zamienników


Hiszpańska minister równości głowi się, czym zastąpić słowa „macierzyństwo” i „ojcostwo”, by nie ranić par homoseksualnych wychowujących dzieci. Pary osób tej samej płci mają od trzech lat w Hiszpanii takie same prawa jak małżeństwa złożone z kobiety i mężczyzny, łącznie z możliwością adopcji. I tu właśnie pojawia się “problem”.

Jeśli bowiem jeden z żyjących w związku gejów otrzymuje z racji posiadania dziecka przywileje „ojcowskie”, to drugiemu automatycznie przypadają w udziale prawa „macierzyńskie”. Podobnie jest z lesbijkami.


Jak wytłumaczono madryckiej gazecie „ABC” w Ministerstwie Równości, szefowej tego resortu Bibianie Aido, najmłodszej (31-letniej) minister w historii Hiszpanii, chodzi o to, by urzędnicy nie przesądzali o roli lesbijki w homoseksualnym związku poprzez przyznanie jej… świadczeń ojcowskich.

Ministerstwo “uspokaja” Hiszpanów żyjących w związkach heteroseksualnych, że nadal będą mogli korzystać z tradycyjnych urlopów macierzyńskich i ojcowskich.

www.nczas.com

niedziela, 15 czerwca 2008

Wraca fundusz alimentacyjny

Wraca fundusz alimentacyjny. Dziennik "Polska" pisze, że od 1 października matki, które nie moga wyegzekwować alimentów, będą mogły liczyć na pomoc państwa.

Rodzice samotnie wychowujący dziecko będą mogli dostać nawet 500 złotych na jedno dziecko. Obecnie zaliczka, wypłacana przy mniej niż trojgu dzieci, wynosi 170 złotych.

O zasiłek będą się mogli starać nie tylko rodzice samotnie wychowujący dzieci lub będący w trudnej sytuacji finansowej. Jak zaznacza "Polska", na wsparcie mogą też liczyć osoby, które ponownie zawarły związek małżeński lub żyją w konkubinacie. Nad przepisami pracuje sejmowa komisja polityki społecznej.

za wp.pl

Wolfgang Schaeuble udowadnia, że jest idiotą!


Niemiecki minister spraw wewnętrznych Wolfgang Schaeuble (CDU) uważa, że w przyszłości prezydent UE powinien być wybierany w wyborach bezpośrednich.
Zdaniem polityka CDU byłby to jeden ze sposobów na uczynienie Unii bardziej zrozumiałą, przejrzystą i bliższą obywatelom.

- Ludziom nie podobają się pewne aspekty polityki Brukseli, dlatego że nie jest w wystarczającym stopniu przejrzysta - powiedział Schaeuble w rozmowie z gazetą "Welt am Sonntag" komentując odrzucenie przez Irlandczyków Traktatu Lizbońskiego.

- Byłbym za tym, by pewnego dnia prezydent Rady Europejskiej, osoba, która ma w przyszłości kierować UE, był wybierany w europejskich wyborach - oświadczył.

Ustanowienie urzędu przewodniczącego Rady Europejskiej, określanego także prezydentem UE, przewiduje właśnie Traktat Lizboński.

Schaeuble jest pewien, że większość krajów europejskich chce postępu integracji. Na szczycie w Brukseli w przyszłym tygodniu szefowie państw i rządów Unii powinni znaleźć wyjście z sytuacji po irlandzkim referendum.

- Oczywiście nie możemy lekceważyć irlandzkiego "nie". Ale nie może też być tak, że kilka milionów Irlandczyków podejmuje decyzję za 495 milionów Europejczyków - powiedział szef niemieckiego MSW.

Czy rodacy Wolfganga Schaeubla, Polacy lub Litwini mieli możliwość wypowiedzenia się w referendum na temat przyjęcia Traktatu Lizbońskiego??? Nie, bo ich politycy nie dali im takiego prawa!!!

UE odchudzi dzieci

Dzieci w Unii Europejskiej jedzą za mało owoców! W związku z tym unijna komisarz do spraw rolnictwa Mariann Fischer Boel przygotowuje właśnie kampanię na rzecz promowania zdrowego żywienia i zwalczania otyłości.

Roczne wspieranie tego przedsięwzięcia będzie kosztować unijną centralę 90 mln euro, a dodatkowo tyle samo pieniędzy wpływać ma na pokrycie kosztów kampanii z państw członkowskich UE. Podobno jest to konieczność, bo według Światowej Organizacji Zdrowia średnie spożycie owoców i warzyw powinno wynosić dziennie przynajmniej 400 gramów, gdy według danych, jakimi dysponują brukselscy biurokraci, wynosi ono zaledwie 380 gramów!

Oficjalnie celem programu jest "trwałe zwiększenie udziału owoców i warzyw w diecie dzieci w czasie, gdy kształtują się ich nawyki żywieniowe". Jednak najprawdopodobniej nie jest to cel jedyny. Komisja Europejska ogłaszała przecież przed kilkoma dniami, jak ważne jest zmniejszenie zużycia paliwa w czasie jazdy samochodem. Komisarz ds. energii Andris Piebalgs ogłosił nawet akcję pt. "Jak jeździć oszczędniej", w ramach której tłumaczył Europejczykom, że zamiast domagać się obniżki podatku akcyzowego na benzynę, powinni raczej zamykać szyby w samochodach i nie włączać klimatyzacji...

Akcja odchudzania dzieci, którą przeprowadzić ma komisarz Mariann Fischer Boel, może być ściśle związana z przedsięwzięciem komisarza Andrisa Piebalgsa. W końcu, gdyby Europejczycy, zamiast dzieci otyłych, przewozili samochodami dzieci odchudzone, wtedy udałoby im się znacznie zmniejszyć zużycie paliwa. Możliwe nawet, że w tej sytuacji uzyskaliby ze strony komisarzy aprobatę dla jazdy z włączoną klimatyzacją lub otwartym oknem.

Źródło: Nasz Dziennik

Takie pouczenia euro-komisarzy mogą śmiało przypominać pouczenia Drogiego Przywódcy Kim Dzon-Ila, który upomniał kiedyś swoich rodaków, że powinni się witać przez podnoszenie dłoni, a nie przez podanie ręki, jak to czynią Europejczycy czy Amerykanie!!!

piątek, 13 czerwca 2008

Traktat odrzucony! Niech żyje Irlandia!


W wczorajszym referendum naród irlandzki wypowiedział się przeciw przyjęciu Traktatu Lizbońskiego, tym samym ratując wiele narodów Europy przed wchłonięciem do wielkiego państwa (Związku Socjalistycznych Republik Europejskich!!!). Wdzięczność powinna być tym większa, że Irlandczycy zachowali trzeźwość umysłu pomimo ogromnej propagandy euroentuzjastów, a także poparcia dla tego anty cywilizacyjnego projektu przez wszystkie najważniejsze partie polityczne, czy wysokich przedstawicieli podających się za członków Kościoła katolickiego! Pamiętajmy jednak, że walka o tożsamościowy byt Europy jeszcze się nie zakończyła; jak podała witryna "onetu": "nasz" minister obrony narodowej Bogdan Klich zapowiedział, że najlepiej by było, gdyby głosowanie nad Traktatem Lizbońskim w Irlandii odbyło się kolejny raz (ciekawe, czy jak Irlandczycy przyjmą ten projekt, to zostanie przeprowadzone głosowanie nad wycofaniem się z tej inicjatywy???!!!). Poprzednie wyniki w Francji i w Holandii pokazały, że gdy do wypowiedzenia się ma możliwość cały naród, ludzie podejmują "niesłuszne" decyzje - nie dziwmy się więc, że i polscy politycy zabrali Polakom możliwość głosowania nad Traktatem Lizbońskim!

Oficjalne wyniki referendum:

Tak - 45,6%
Nie - 53,4%



środa, 11 czerwca 2008

Belgia: zamienią kościoły na meczety?

Jak podaje "Bibuła":

W Belgii pojawił się pomysł, aby kościoły katolickie, które są pozamykane lub świecą pustkami zamienić na meczety. Z propozycją taką wystąpił zastępca burmistrza Antwerpii Philip Heylen. Wezwał on urzędników miasta do „przełamania tabu” na temat niewykorzystywanych świątyń katolickich – donosi brytyjska gazeta „The Daily Telegraph”.

– To wyłaniający się problem, nad którym dyskusja w tej chwili nie jest jeszcze możliwa – stwierdził zastępca burmistrza. – Kościoły były budowane jako miejsca kultu i dlatego nie powinny być zamieniane na centra handlowe. Mamy pozytywne sygnały od członków wspólnoty muzułmańskiej, która jest otwarta na pomysł konwersji – dodał Heylen.

W Antwerpii jest obecnie 36 meczetów, jednak wiele z nich znajduje się w starych budynkach, które są zbyt małe lub brak w nich wyjść awaryjnych. Jednocześnie budowa nowych meczetów jest na etapie planowania.

Jak pisze korespondent gazety z Brukseli część muzułmanów obawia się, że projekt może doprowadzić do zwiększenia napięcia na tle etnicznym i religijnym. – Jest to niebezpieczne i doprowadzi jedynie do resentymentu – twierdzi jeden z muzułmanów przeciwny pomysłowi urzędnika. – Lepiej będzie utrzymać te miejsca kultu ściśle odseparowane od siebie – podkreśla.

Większość z 80 kościołów w Antwerpii została wybudowana w połowie XIX wieku. Ksiądz Jan z kościoła Sint-Willibrordus przyznał, że co prawda ławy kościelne są „znacznie bardziej puste niż 50 lat temu”, jednak odrzucił argument, jakoby chrześcijanie z Antwerpii byli na wymarciu. [To chyba duchowny ma na myśli takich nowoczesnych chrześcijan, którzy nie potrzebują uczęszczać do kościoła!].

Źródło: Telegraph.com.uk, AS

Za: PiotrSkarga.pl

Źródło:http://www.piotrskarga.pl/ps,1888,2,0,1,I,informacje.html...

W brytyjskim pubie nie założysz kaszkietu


Tradycyjne czapki Brytyjczyków są zagrożeniem dla bezpieczeństwa narodowego. Kaszkiet musi być zabroniony, bo utrudnia identyfikację przez system miejskiego monitoringu - informuje londyn.gazeta.pl.

W angielskim hrabstwie Yorkshire nie wolno w pubach mieć na głowie czapki. Zakaz budzi wiele kontrowersji zarówno wśród właścicieli pubów jak i ich klientów. Kaszkiet jest w hrabstwie tradycyjnym nakryciem głowy noszonym przez mężczyzn i wielu z nich tak łatwo nie zrezygnuje - pisze londyn.gazeta.pl.

Jak policja uzasadnia wprowadzenie rygorystycznego zakazu? Funkcjonariusze wysuwają przykład banków i poczt, gdzie zakaz noszenia czapek funkcjonuje od dawna. Przed jego wprowadzeniem często nagrania z kamer ochrony były bezużyteczne, właśnie przez kaszkiety zasłaniające twarze - pisze londyn.gazeta.pl.

- Kazać komuś z Yorkshire, żeby zdjął kaszkiet jest dosyć głupie. To nasza tradycja i nawyk. Ja często gdy wracam do domu zapominam zdjąć moją czapkę i siedzę w niej przed telewizorem - komentuje spór Dickie Bird, 75-letni miłośnik pubów i kaszkietów. I dodaje: Te czapki grzeją w głowę i sprawiają, że wyglądasz dobrze.

Za witryną Wolność i Kapitalizm

Kościół w Irlandii też za Traktatem!

Trwa mobilizacja w obozie zwolenników traktatu lizbońskiego w Irlandii - wobec coraz większej groźby porażki czwartkowego referendum, Kościół katolicki stawia na szali swój autorytet i zachęca do głosowania na "tak" - czytamy w DZIENNIKU.

To może być czynnik, który przeważy wynik głosowania. Dotychczasowe starania entuzjastów traktatu nie przyniosły bowiem rezultatu. Od kilku tygodni premier Brian Owen straszy Irlandczyków wizją kryzysu gospodarczego i izolacji w Europie, jeśli 12 czerwca nie opowiedzą się za traktatem. W sukurs rządzącej, centrolewicowej partii Fianna Fail przyszło główne, prawicowe ugrupowanie opozycyjne Fine Gael. Po długich wahaniach do obozu "tak” dołączyło też wpływowe Irlandzkie Stowarzyszenie Farmerów (IFA). Wszystko jednak na nic: sondaże wciąż wskazują na rosnącą liczbę przeciwników traktatu. Według najbardziej alarmującego, opublikowanego w zeszłym tygodniu przez dziennik "Irish Times”, mieliby oni nawet przewagę nad zwolennikami traktatu.

W tej sytuacji włączenie się Kościoła do przedreferendalnej debaty ma ogromne znaczenie. "W sprawach publicznych episkopat wypowiada się bardzo rzadko, jedynie w kluczowych momentach. W tym przypadku biskupi doszli do wniosku, że wierni potrzebują wyjaśnienia sytuacji" - tłumaczy DZIENNIKOWI rzeczniczka irlandzkiego episkopatu, Kathy Tynan. Swoje stanowisko biskupi zawarli w pięciostronicowym liście, którzy został rozesłany po parafiach całej Zielonej Wyspy. Choć czarno na białym nie zawarto w nim apelu do głosowania na "tak”, to wydźwięk dokumentu nie pozostawia złudzeń: Kościół staje po stronie integracji. Biskupi ostro krytykują tych, którzy straszą wyborców zagrożeniami, jakie rzekomo niesie ze sobą traktat. Przekonują, że bez reform instytucjonalnych Unia nie będzie sprawnie funkcjonować. Podkreślają, że w szybko zmieniającym się, globalnym świecie zjednoczona Europa musi podążać za zmianami. Ponadto zdaniem episkopatu idea integracji wiele zawdzięcza katolickiej myśli społecznej, bo ojcowie-założyciele Wspólnoty byli żarliwymi katolikami.

Czy taki apel przekonana Irlandczyków? Gra toczy się o około 1/3 wyborców, którzy na parę dni przed datą głosowania wciąż nie rozstrzygnęli, którą stronę zamierzają poprzeć. Większość tłumaczy, że nie jest w stanie rozeznać się w trzystustronicowym dokumencie. To otwiera pole dla chwytliwych, często demagogicznych haseł przeciwników traktatu tworzących dość egzotyczną koalicję republikańskiej partii Sinn Fein, ultraprawicowych ugrupowań i kilku bogatych biznesmenów. Wczoraj tłumy w centrum Dublina gromadził spektakl trzech "goryli”, które miały przekonać widzów, że po przyjęciu traktatu Unia nie będzie ani widziała, ani słyszała, ani czuła tego, co chcą Irlandczycy.

Kościół podchodzi poważniej do sprawy i ma nieporównywalnie większe możliwości oddziaływania na społeczeństwo. Jednak nie jest to już potężna wspólnota sprzed lat, która dyktowała sposób myślenia Irlandczyków. Szybki rozwój gospodarczy i integracja z krajami z kontynentu prowadzi do sekularyzacji społeczeństwa. Dziś już tylko 44 proc. mieszkańców Wyspy chodzi co niedzielę do Kościoła wobec 90 proc. w latach 70. zeszłego wieku. W czwartek okaże się, jak wielu z nich pójdzie za głosem swoich biskupów.



--------------------------------------------------------------------------------


JĘDRZEJ BIELECKI: Czy irlandzki Kościół popiera traktat lizboński?
O. EDMOND GRACE SJ*: Absolutnie tak. Uważamy, że bez tego traktatu Unia, do której należy już tyle krajów, nie będzie działała skutecznie. Wiele pozytywnych owoców integracji będzie zagrożonych. Chodzi m.in. o ograniczenie składu Komisji Europejskiej i wprowadzenie nowego systemu głosowania w Radzie UE, a także powołanie stałego przewodniczącego tej Rady. Instytucje pomyślane dla 6 państw założycielskich nie służą już dobrze współpracy aż 27 krajów.

JĘDRZEJ BIELECKI: Jak to się stało, że to właśnie w Irlandii, kraju, który jak żaden inny odniósł tyle korzyści z integracji, tylu ludzi jest przeciw traktatowi?
O. EDMOND GRACE SJ: Nasi przywódcy nie potrafili przekonać swoich rodaków do tego traktatu. Straszyli katastroficznymi scenariuszami porażki referendum, ale nie przedstawili wyborcom pozytywnej wizji rozwoju Unii. Ludzie chcą być traktowani po partnersku, a nie karceni jak dzieci.

*o. Edmond Grace SJ, dyrektor założonego przez irlandzkich jezuitów National Conversation on Democracy zaangażowanego na rzecz ratyfikacji traktatu

za: Ziewink.pl

Gdy istnieje groźba nie powstania Związku Socjalistycznych Republik Europejskich Międzynarodówka uruchamia wszelkie wtyczki w swoich agenturach! Miejmy nadzieje, że Irlandczycy obronią narody europejskie przed tym anty chrześcijańskim traktatem!