środa, 23 lipca 2008

Lektura Gazety Wyborczej dla dzieci: "Mała książka o kupie"

Gazeta Wyborcza zajęła się reklamą nowej książki skierowanej dla dzieci, pt "Mała książka o kupie" [tak! tak!]. Już sam tytuł powinien porazić każdego normalnie czującego i myślącego człowieka - lecz nie propagatorów rozstroju społecznego. Rozmowę z autorką książki, która - stwierdza z rewolucyjną satysfakcją żydowska gazeta dla Polaków - "będzie szokująca dla wielu polskich rodziców", przeprowadziła Iwona Jędrzejewska, wywiadowczyni Gazety Wyborczej.

"Z dziećmi powinniśmy rozmawiać o wszystkim, co nas otacza, co jest częścią życia." - stwierdza Gazeta Wyborcza, a Pernilla Stalfelt, "szwedzka autorka książek dla dzieci" na pytanie: "Dlaczego dzieci powinny czytać o kupie?" odpowiada m.in, że "Dla dzieci w Szwecji sprawy fizjologii są czymś bardzo naturalnym. Uważają wręcz, że kupa i bąki są zabawne. Myślę, że warto wspierać ten typ humoru i namawiać dzieci, by zgłębiały temat i bliżej badały sprawę." [sic!]

Na normalną reakcję polskich rodziców, z których "Wielu jest negatywnie nastawionych i deklaruje, że 'Małej książki o kupie' nigdy nie pokaże swojemu dziecku", autorka odpowiada, że konieczna jest zmiana "autorytarnego społeczeństwa polskiego", gdyż polscy rodzice "Prawdopodobnie się boją... Ważne jest, by choć na chwilę odważyć się i rozluźnić pancerz kontroli w relacji z dzieckiem. Pozwólmy sobie na nowe wyzwania. Moje książki są pisane i ilustrowane w duchu demokracji - uważam, że dzieci są tak samo wartościowe jak my, dorośli. Dzieci to też członkowie społeczeństwa, mają pełne prawo do wiedzy; pełne prawo do tego, by ich wysłuchano. Polska wydaje się być społeczeństwem, w którym dzieci wychowuje się raczej autorytarnie... Sądzę, że lektura takich książek, jak np. "Książka o kupie" może tę sztywność relacji choć trochę zmiękczyć."

46-letnia Stalfelt - z pewnością przeżywająca kryzys hormonalnego zaburzenia równowagi - autorka kilku innych książeczek przydatnych do demoralizacji i skutecznego ogłupiania dzieci zastrzega się, że absolutnie "Nie chcę nikogo prowokować, raczej zapraszać do przemyśleń, wspólnego filozofowania z dziećmi." W tym wszystkim nie dziwi również i to, że nie jest ona przeciwna pokazywaniu seksu dzieciom i - jako konsekwencja takiego myślenia - zapewne i pornografii. "Jeśli zaś chodzi o seks, to myślę, że czynienie z niego tematu tabu jest zdecydowanie szkodliwe. Zdaję sobie jednak sprawę, że moja opinia na ten temat mogłaby być w Polsce bardzo niepopularna."

Lubującej sie w dewiacji myślowej pani Stalfelt, proponujemy tematy następnych książek: "Jak zabić rodziców", "Kochane kłamstwa", "Bądźmy donosicielami" i - oczywiście - "Mała książka o pornografii". Ten ostatni temat od razu wyczuła Gazeta Wyborcza, która nie omieszkała zamieścić w polecanych linkach tematu "Jak mówić dzieciom o pornografii?".

Swoją drogą, niezwykle interesujące, że książeczka pani Stalfelt jakoś nie znalazła do tej pory wydawcy na rynku amerykańskim, z reguły połykającym każdy rodzaj demoralizacji, za to skutecznie propaguje swoje idiotyzmy w Polsce - przy skutecznej reklamie antypolskich mediów.

Nie po raz pierwszy widać, że aborcja, pornografia, demoralizacja, rewolucja społeczna - to domena Rewolucyjnego Żyda i talmudycznej gazety wydawanej celem ogłupiania Polaków.

bibula.com